Ale jednak to film o Wandzie /Scarlet Witch nie o dr Strange'u. Niemniej jednak oglądało się to dobrze chociaż chyba trochę za dużo tych came, puszczania oczek i wyreżyserowanego zaskoczenia. Dla mnie film skończył się kiedy stał się zbyt "raimowski". Przykro mi ale motyw z "zombie", potępionymi duszami mimo, że scenariuszowo uzasadnione wizualnie w ogóle nie przypadły mi do gustu. Sentyment sentymentem, własny styl - własnym stylem i jako reżyser miał pełne prawo zrobić co mu się podoba ale miałem wrażenie, że to było takie na siłę doklejone. W każdym razie średnio mi się podobało. Scena z Ashem w zupełności by wystarczyła, żeby podkreślić "to ja, Raimi" zrobiłem ten film".
Na szczęście nie jestem wielkim fanem uniwersum, oglądam takie kino w celu zresetowania się a że mam niezłą pamięć to całkiem nieźle kojarzę kto, co i dlaczego.
Z punktu widzenia nie-pasjonata - wyszła całkiem przyzwoita zabawa.