Zupełnie nie rozumiem zabiegu w filmie, który pojawił się aż kilka razy.
Mamy pościg, emocjonującą scenę, mnóstwo dynamiki, prawie czujesz jako widz czyjeś dyszenie na karku z tego pośpiechu i gorączkowego rozemocjonowania i nagle....
wszystko pryska.
Jeszcze do niedawna spieszący się bohaterowie, bo od ich szybkości zależało ich życie, stoją teraz i się tępo patrzą przed siebie, albo rozglądają wokół. Brakowało, aby ktoś zaproponował zwiedzanie lub herbatki, skoro już nagle się nie spieszą.
Beznadziejne, przedłużone momenty, które mnie jako widza wyrywały z tych emocji pościgu i gdy ten został wznowiony - wydawał mi sięjuż totalnie absurdalny.
No i Wanda która zamiast latać próbuje ich dogonić kulejąc i wyglądając jak Carrie w finałowych scenach.... c'mon...