Ten film jest dobrym przykładem tego, jak nie powinno się robić horrorów. Wszystko w nim było do niczego, począwszy od "bardzo odkrywczej" fabuły, klasycznych zagrań na schematach, kiczowatych efektów specjalnych, użycia komputera do stworzenia zjaw, hektolitrów krwi, perwersyjnej przemocy oraz słabego aktorstwa (co tam robił Geoffrey Rush?). Brak napięcia, brak emocji, brak wszystkiego. Jedyne ciekawe postacie, jeśli już miałbym wybrać, to postać ducha doktora i jego pielęgniarki (Jeffrey Combs, znany z "Reanimatora" oraz Slavitza Jovan, pamiętna Gozer z "Pogromców duchów"). Ale tak właściwie to plusów brak.