Ocena może i trochę zawyżona choć i tak po latach troszkę ten film stracił w moich oczach, mimo wszystko dalszym ciągu ma on w sobie coś takiego, że ogląda mi się go naprawdę z dużą przyjemnością. Być może jest to zasługa robiącej wrażenie scenografii, budującej napięcie muzyki czy w końcu gry aktorskiej na naprawdę wysokim poziomie. Takie moje guilty pleasure.
Remake poprawił to, co spartaczył oryginał w 1959, czyli wszystko, bo w oryginale nie pomogła nawet obecność Vincenta Price'a, któremu, swoją drogą, poprzez nazwisko milionera, scenarzysta złożył hołd.
Rewelacyjna czołówka, muzyka i animacja na początku, aktorstwo Rusha i Jansen to najwyższa półka, scena z kamerą i zbiornikiem krwi, początkowe sceny w wesołym miasteczku - na tym koniec zalet. Reszta aktorów snuje się po planie, nie wie co z sobą zrobić. Przytłacza ich klasa dwójki wymienionych. Scenariusz to padaka w ujęciu makro, ale ma mocne momenty.