Dokładnie, hehe. Ale tak w ogóle, to (może i mnie za to zlinczujecie) Paris nieźle sobie poradziła ze swoją rolą.
Szkoda tylko Padaleckiego. Spodobała mi się jego postać. No ale to było coś, jak poruszał już jako figura swoimi oczyma niczym pinokio i pojękiwał, a tu nagle, ała, koleżka zewał mu skórę, a później jeszcze oberwał od tego Vincenta. To musiało boleć.
tak samo sądzę,że Paris aż tak źle nie zagrała....w końcu grała taką samą idiotkę jak ona sama,haha....
Paris nie ginie tylko postać przez nią grania, A żeby cieszyć się z czyjeś śmierći musisz mieć nieźle nasra*e w głowie :]...
Oj, czemu zaraz nasrane, przecież to tylko taki żarcik :)
P.S. Tak naprawdę nie życzę nikomu śmierci.
Pozdro.