To jeden z dwóch "najstraszniejszych" filmów, jakie widziałem. I to nie ironia. Drugim
tak przerażającym obrazem jest "Teksańska masakra". Strach obecny w wielu filmach w
mniejszym czy większym stopniu zostaje tu całkowicie zastąpiony przez lęk. Obraz ten
ostrzega nas przed nami samymi. Brud, zeszmacenie i upadek. Aż ciśnie się na usta: Ile
człowieka w człowieku? A jak wy reagujecie na twór Smarzowskiego?
Bardzo fajny, choć cięzki klimatem "brudny" a tym samym bardziej realistyczny i przypominający rzeczywistość serial. Ogląda się go ze swoistą przyjemnością a nie tak jak te wyciućkane cukierkowe wypięknione serialiki pokroju Majki, Pierwsza Miłość czy innego rodzaju wypociny przeznaczone dla mało wymagających mas społecznych...
To jest film, który zapamiętam na pewno do końca życia. Ale jednocześnie najobrzydliwszy - trudno mi znaleźć inne słowo. Jednocześnie nigdy już do niego nie wrócę. Z racji wykonywanego zawodu wiem, że natura ludzka piękna nie jest. Nie znajduję jednak wystarczającego powodu, aby tak epatować tą czarną stroną - bezsilnością, beznadzieją, prymitywizmem, nieuzasadnioną agresją, pazernością, głupotą. Złem właśnie.