Zacznę od tego, że idąc na ten film nie nastawiałem się absolutnie na nic. Po prostu miałem trochę czasu wolnego i pieniądze w kieszeni.
Nie będę się rozpisywał, bo to nie jest portal "Amatorskierecenzjefilmowe.pl" - świetne aktorstwo, świetny scenariusz, świetne niedomknięte wątki (dlaczego o tym nikt nie pisze na tym forum?!). Niektórzy mogą nie rozumieć tego filmu, bo bardzo dużo miejsca pozostawiono na domysły widza. I widz rozpamiętuje ten film jeszcze długo po wyjściu z kina.
Jedyną rzeczą, która mnie raziła, to poród (wciśnięty jakby na siłę) oraz muzyka, która nie pasowała do klimatu obrazu.
Podsumowując - cud, miód i orzeszki.
9/10
Post Scriptum: Nie sądzę, żeby ten film można było rozpatrywać przez pryzmat PRL. W filmie krytykuje się nie ustrój, ale ludzi, których ten ustrój wypluł. Równie dobrze akcja mogłaby się toczyć teraz, tylko zamiast partyjniaka wcisnąć lobbystę, zamiast milicjantów - policjantów i zamiast zootechnika - księgowego. Sukinsyni znajdą się wszędzie i zawsze.