Może przez te nagrody, pochwalne recenzje spodziewałem się jednak czegoś lepszego. Niby film dobry, klimat jest ale jednak napięcie siada. [SPOJLER] Niby wiadomo że stanie się coś złego, niby to się przeczuwa, niby napięcie powinno być, ale jak się pojawia to niedługo potem znika przygniecione płynącą z ekranu nudą. "Jak Tarantino" głosiły recenzje. No jednak tylko trochę. Niby są gadki o niczym, wspomniane napięcie ma powstawać, ale dłużyzny i poboczne wątki dość skutecznie je zabijają. No bo kogo w obliczu zbrodni zaciekawią relacje między milicjantami płci rozmaitej? Podobnie jest z przekrętami w PGR. Tutaj balastem staje się kontekst historyczny: to na czasy późnej komuny nie jest żadna wielka afera. W ogóle całe wrabianie w wykonaniu milicjantów też jakoś tak zbyt misternie wygląda. To nie te czasy i nie ten kraj. Wtedy oskarżonego załatwiali pałą na komisariacie, nie tworząc finezyjnych intryg.
Szkoda, bo film zapowiadał się naprawdę świetnie, aktorstwo super, kamera raczej bez zarzutu, muzyka odpowiednio porąbana ale mimo wszystko... szkoda, brak "tego czegoś".