Tytuł postu jest już odzwierciedleniem moich uczuć wobec tego filmu. Ja w sumie nawet nie nazwałabym filmem. Jest to NIEPOROZUMIENIE. Dawno nie oglądałam tak wielkiego gniotu. Stracony czas. Ale, żeby nie było, że nagle sobie coś wymyślam. Film jest na początku powolny, ciągnie się, takie flaki z olejem. Scena początkowa ze śmiercią Grażyny, może zupa była za słona, dlatego miała ten wylew. Główny bohater zmienia miasto i trafia do cudzego domu. Sorry, ale to były czasy PRL-u i ludzie chętnie przyjmują obcego do swojego domu? Jakoś ciężko było mi na to przystać. Ale ok. Potem nic tylko piją, choć to akurat jest dość prawdziwe. Ale tu niby jakieś śledztwo, tu retrospekcja wydarzeń. Po nudzie trafiamy do sceny finałowej. Nagle rach ciach i po sprawie. Jak przez godzinę nic się nie dzieje tak nagle 3 minuty i kurtyna schodzi w dół. Tylko widz jakiś jakby zaskoczony.
Skąd tak wysoka nota w tym przypadku? Nie mam zielonego pojęcia.
zgadzam sie z toba stary wlasnie skonczylem ten film ogladac i stwierdzm ze to porazka jedno co trzeba przyznac to ze aktorzy dobrze zagrali ale poza tym to kaszana
Powiedz mi po co piszesz komentarze nie mające nic wspólnego z filmem? O ile się nie mylę, jest to forum o wypowiadaniu się na temat obejrzanych filmów. Ja napisałam co myślę, a czy Ciebie przy tym obrażałam? Nie rozumiem całego tego polskiego wyzywania się na forum. Jeżeli nie podoba Ci się to co napisałam podaj powód, a nie pisz jakiś bezsensownych rzeczy. Podobał Ci się film? Gratuluje!
Scena ze śmiercią jest jak najbardziej naturalna, wylew przychodzi nagle, nie trzeba tłumaczyć i budować napięcia, akurat podawała zupę.
Bohater zmienia pracę idzie na zapadłą wiochę dopada go burza i co w tym dziwnego, że wchodzi do pierwszego lepszego domu - co przeszkadza PRL ? Jak dobrze kojarzę ludzie w małych miejscowościach bardziej byli gościnni, do tego Środoń był osobą z miasta - inaczej ubraną, a w PRL różnice były mocniej widoczne.
Statyczność filmu ma podkreślić ostatnie minuty, by uwypuklić beznadzieję sytuacji, cokolwiek zrobisz masz przejebane. O to chodzi w tym filmie, o zepsucie ludzi, o korupcję, o złodziejstwo rządzących.
Beznadzieja nie jest tak jaskrawa jak w Ładunek 200, ale klimat podobny.
Mnie się film podobał (8/10).
mówisz, że mało prawdopodobne i powolne i dlatego gniot? 1. reżyser zastosował stare jak świat PRZERYSOWANIE. wszystko było grubą kreską machnięte, hiperbola etc. ale czy to źle? to zabieg artystyczny, który nie musiał ci się podobać, ale był zastosowany świadomie. 2. a co do timingu to moim zdaniem był rozegrany perfekcyjnie. nagła zmiana ról i odwrócenie schematów. mnie trzymał w napięciu, był niestandardowy, nie wiadomo było jak zaraz potoczy się akcja.
moim zdaniem proporcje między dwoma planami czasowymi były idealnie wyważone. aha, i wcale nei dziwi mnie, że Dziabasowie przygarnęli na noc nowego zootechnika. weź poprawkę na to, że akcja toczy się na dalekiej prowincji, w Bieszczadach. ludzie tam są bardziej gościnni,ale też bardziej prymitywni, dzicy.
podpisuję się łapami obiema pod wysoką notą i gratuluję Smarzowskiemu;)
No niestety, nie jest to wybitne kino w stylu "Nigdy w życiu" albo "Nie kłam kochanie", cóż począć...
Zbyt dużo osób na tym forum nadużywa słowa 'gniot'. Na takie określenie mogą zasługiwać filmy( załóżmy, że tak je nazwiemy lub przedsięwzięcia) typu "Gulczas- A jak myślisz?" czy "Nie kłam kochanie" i inne kretyńskie komedie romantyczne. Filmy, w których product placement (głównie made in TVN) aż razi, resztę można przemilczeć. Film może się komuś nie podobać ok. Ale słowo gniot w stosunku do tego filmu nie jest głupotą tylko świadczy o ignorancji. Niestety.
Bo Ty nie widzisz przekazu w tym filmie... za trudny w obsłudze dla Ciebie Wiesiu :)