DOM ZŁY. KOMUNIZM JESZCZE GORSZY. DOBRE KINO.
Warto obejrzeć. Czy to kino wybitne? Pytam tylko o polskie kino, a nie kino w ogóle. Chyba nie. Nie znam się na tyle, żeby pewnie wartościować. Z pewnością to kino dobre. Nawet bardzo. A teraz kolejne pytanie. Czy dobre, bo film się spodobał wielu ludziom (osobną kwestią jest to dlaczego się spodobał)? Czy też dobre bo film jest majstersztykiem pod względem warsztatowym? Tego też nie wiem na pewno. Relatywizując i porównując do większości "dzieł" filmowych MADE IN POLAND - utwór zrealizowano bardzo porządnie. Gra była. Dziędziel jak to Dziędziel. Gra przewidywalna. Swoją robotę odwalił jednak z klasą. W grze Pana Topy nie było widać wtopy. Polubiłem go jako bohatera. Taki niby jedyny, szlachetny pośród psiarskiej chujni ubeckiej. Reszta? Udany epizod Jakusa. Więckiewicz w porząsiu, niepotrzebnie się zrzygał, jego gadaniny przed otrzeźwieniem nie musiałoby być wcale. Nawalony reprezentant prawa jest obrazem samym w sobie.
Atmosfera w filmie przygniata. Bez dwóch zdań. To też walor. Skurwysyństwo gliniarsko-prokuratorskie pięknie ukazane. Że pili za dużo w filmie? Też mi powód do oburzenia. Dla młodego pokolenia TVN owszem - może i powód. Dla mnie - żaden. Raz się chlało mniej, raz znacznie wiele więcej. Zresztą dalej się pije i w policji i we wojsku.
Nie ma najmniejszego znaczenia jęczenie części widzów, że film jest przesiąknięty alkoholem i brudem, nie tylko fizycznym i emocjonalnym. Tak jest, bo świat jest brudny i ludzie są umoczeni nie tylko w błocie ale i w moralnym gównie. Tak jest również teraz, mimo jedynie cukierkowej wersji Polski przedstawianej w produktach firmy International Trading and Investments. Różnica pomiędzy współczesnym, polskim tu i teraz a komunistycznym tam i dawno temu polega na tym, że wtedy było tylko gówno, i nikt z szarych bidoków z bloków nie łudził się, że jest inaczej. Teraz do brudzącego gówna dochodzi trochę dobrych luksusowych perfum i "wiodących" proszków do prania, którymi można wyprać swoje nowe, markowe, lansiarskie a przy okazji przewartościowane ciuchy, kupione podczas weekendowej mszy w świątyni zakupów, zwanej nie wiedzieć czemu, galerią.
SEDNO KOMUNY
Jakby przenieść wszystkie wydarzenia z DOMU ZŁEGO do roku 2010, to czy byłyby one mniej realne niż w okolicach stanu wojennego? Morderstwo w jakiejś dziurze na końcu świata? Nie milicja ale policja chlejąca wódę z gwinta? Zabiedzeni mieszkańcy wsi? Narąbany jak świnia prokurator na podczas wizji lokalnej? Ukręcanie łba sprawie gigantycznej malwersacji przez, powiedzmy, posła z partii rządzącej lub opozycyjnej? Śmiertelny wypadek człowieka w nieznanych okolicznościach? Brud, kurewstwo, nierząd.
Mniej prawdziwe? Bynajmniej. Ale czymże jest prawda? W końcu według porucznika Mroza nie ma takiej.
Z INNEJ BECZKI, CZYLI FILM I TVN
Ciekawe jest to, że chłopaki i dziewczyny z Wiertniczej tak dobrze wypowiadają się o filmie. Tego wprawdzie nie słyszałem, bo nie oglądam prawie w ogóle telewizji - żadnej. No ale potwierdza to wielu filmweb'owiczów. Jeśli to fakt, to fakt naprawdę ciekawy. Tak samo jak ciekawe było sponsorowanie "Trzech Kumpli". No ale to w końcu najnowocześniejsza i najpoważniejsza telewizja komercyjne zatrudniająca, najbardziej błyskotliwych, złotoustych, najmłodszych, najbardziej opalonych, najpiękniejszych i najlepiej ubranych dziennikarzy (a raczej showmen'ów). Naprawdę ciekawe zjawisko w nowo narodzonej, rzekomo pokomunistycznej Polsce.
DARK HOUSE - KUPA. DOM ZŁY - PORZĄDNE KINO
Co chciał pokazać Smarzowski? Jeśli ludzkie piekło komuny na przykładzie obsranej i zapijaczonej prowincji, która z jakiś tam powodów staje się całkiem istotnym miejscem z punktu widzenia kacyka partyjnego, to szanowni widzowie byliby srogo zawiedzeni, gdyby powstał jedynie Dark House miast Dom zły. Ujrzeliby tylko i usłyszeli (w najlepszym przypadku): zimę, śnieg, błot, deszcz, brud, syf, krew, wódę, bimber, kurwy, chuje, milicjantów, brutalizację, morderstwa. Zobaczyliby tylko to, co, widzi wielu filmweb'owiczów. To za mało.
DOM ZŁY to dobre polskie kino. Podkreślam - polskie. Dom Zły realizowany przez bogatych chłopaków zza oceanu? Forget it. Amerykańskiej wersji nie widzę. Mimo talentu niektórych reżyserów - nie wierzę w udaną realizację klimatu śmierdzącej krwią, załganiem i manipulacją komuny przez jakąkolwiek wytwórnię zza Atlantyku. Uśmiejecie się, ale jedyną osobą, która MOŻE dałaby radę uczynić z tematu skurwienia moralnego polski zdominowanej i stłamszonej rządami PZPR, czyli de facto ZSRR, nie jest żaden Stefan Spielberg, ale - w jednej osobie dobry reżyser, muzyk, producent i aktor - główny bohater Gran Torino. To tylko jednak nic nie znaczące MOŻE. A może to tylko mój podziw, szacunek i sentyment do gry i produkcji Starego, Wysokiego Pana ze Wschodniego Lasu? Nieważne.
Nie potrafię znaleźć w mej pamięci choćby jednego filmu rodem z Unajted Stejts, który by w zadowalającym stopniu zaprezentował środowisko, mentalność i zachowanie ludzi komuny. Komuny wśród ludzi na dole a nie komuny czerwonych chodników w gmachu KC. Zadowalającym nie tylko dla osoby na własnych piętach odczuwającej skutki kontaktu z bakterią wywołująca ból i sinicę (jak to się kiedyś w kawale mówiło - pałeczki ZOMO), ale po pierwsze dla osoby-przedstawiciela tak zwanego świata zachodniego. Obawiam się, że jest to niemożliwe, tak jak czasem niemożliwy jest idealny przekład (bo jest albo piękny albo wierny) tekstu z jednego języka na drugi, z powodu innego tła kulturowego, innej konstrukcji języka, innego poczucia humoru, innej historii, innego PKB per CAPITA.
Obrazy MADE IN USA niby pokazujące komunę sprowadzają się częstokroć do oglądania nudnych jak flaki z olejem gadających towarzyszy partyjnych siedzących za biurkiem w siedzibie KC, w zakopconym do przesady pomieszczeniu. Upraszczam. Celowo. Amerykanie grający Ruskich (czy komuchów w ogóle) wypadają tak naturalnie, jak większość aktorów, aktoreczek i aktorzyn grających (pardon - występujących, bo tam o grze nie ma mowy) w knotach typu Madzia M i Brzydulka. Popatrzmy na Wasyla Zajcewa - film naprawdę niczego sobie, ale amerykańska czy brytyjska morda w roli kacapskiego snajpera plus świetny Hoskins jako Chruszczow - wybaczcie, ale wywołuje to u mnie ubaw co nie miara. Sztuczne to, a co najmniej nieprawdziwe, nawet przy udanej grze aktorskiej.
Jestem zdania, że niektóre tematy nie będą nigdy udanymi dziełami, jeśli nie będą kreowane przez tubylców/native'ów. Co więcej, to co dociera do tubylców, może w ogóle nie dotrzeć nawet do wykształconych absolwentów Yale czy Harvard'u.
P.S. Takich filmów jak Dom Zły jest za mało. A wkurzające jest to, że powstają dopiero teraz.
Potoczysta wypowiedź. Zbyt obfita by do wszystkiego się ustosunkować. Jedno skojarzenie a'propos mocnego wątku: "Moscow on Hudson"?
Tekst dobry aż do momentu zejścia na "komunę". Całe te gadanie o komunie jest chore. Ona nie jest tematem tego filmu. Żeby film nie był zbyt dosłowny to go wsadzono 30 lat do tyłu.
Pierwsze wrażenie jak się ogląda się ten film to to, że chce się rzygać i tak ma to pewnie wyglądać. Nie ma tam dupeczek na plaży smażących (sic!) swoje cycuszki i obgadujących "ciacha", nie ma też gości wyżelowanych w wyprasowanej do filmu koszuli w super brykach pracujących w marmurowych pałacach. Jednak po kilku godzinach, dniach to rzygać chce mi się na właśnie te "cukierkowe" szmiry. To tak jak z piosenkami Kazika, dla większości jest on jak chwast w pięknym ogródku. Ale to dzięki takim "chwastom" mógł w ogóle powstać ten ogródek.
@radek83
"Całe te gadanie o komunie jest chore. Ona nie jest tematem tego filmu."
Nie jest?
SPOJLER WARNING
Mylisz się, tematem jest właśnie komuna.
Sama historia (wątek główny) mogłaby się zdarzyć wszędzie i kiedykolwiek. Popili i się pozabijali. O cokolwiek, krzywdę, kobietę, pieniądze. Nic nowego. Było, jest i będzie.
Ale tu przy okazji pokazano ten smród upodlenia ludzi żyjących w komunie.
Tych, którzy szczerze ugoszczą a potem zabiją (bo masz coś czego oni chcą).
Tych, którzy chodzą do kościoła a potem powiedzą z radością, że ksiądz to pedał.
Księdza, który powinien być autorytetem moralnym jest pedałem. Cała wioska o tym wie (choć z filmu to nie wynika). Który zamiast mówić coś zgodnie z sumieniem, na pamięć uczy się tekstów z "Wolnej Europy". Księdza, który ustawowo był szykanowany za komuny a w garażu 3 pożądane przez wszystkich Polonezy (skąd? przecież to nie warsztat samochodowy).
Pokazano tych, którzy za papierosa (czy inne mierne korzyści) czy ze zwykłej zawiści doniosą na kogoś (obojętnie kogo) a potem milicjanta pobiją. Bo to jego wina, że oni donoszą. I to wszystko pod pozorem walki z systemem. Scena w sklepie jest bardzo wymowna.
Wszechobecna moc Partii, która powoduje, że niewygodni ludzie giną. I to z pomocą ludzi, którzy mają nas chronić.
Wszechobecne donosicielstwo, dosłownie każdy na każdego, nawet w błahej sprawie. Nawet, jeżeli nic na tym nie zyskują, ot, byle komuś się nie polepszyło a daj Bóg pogorszyło.
System, który potrafił wysłać szpicla nawet na drugą stronę Polski (Jastarnia), żeby mieć haka na milicjanta (teoretycznie w nic nie umoczonego), tak na wszelki wypadek, może być kiedyś potrzebne.
System (przykład PGRu), w którym wszyscy bez wyjątku kradli. Było państwowe to znaczy niczyje. Można kraść. Nie chcesz z nami kraść, to zabijemy.
System w którym wizja lokalna, mająca decydować o winie oskarżonego (czyli wyroku śmierci na niego lub nie) zaczyna się libacją z pijanym prokuratorem. Człowiek się nie liczył, powieszą go czy nie, żadna różnica. I nikt się za nim nie ujmie, bo też może zginąć.
System, w którym kogoś kto kantuje (vide jajka smarowane gównem) uważa się za pomysłowego a nie za oszusta.
Nie będę więcej wymieniał, bo mówimy o filmie a nie o komunie.
Ale to właśnie dla takich ludzi, żyjących w taki sposób powstało określenie Homo Sovietikus.
My Polacy powoli z tego się otrząsamy ale np. Rosjanie dalej żyją w takim systemie. Gdzie władza zamyka niewygodnych czy nieposłusznych ludzi (Chodorkowski), gdzie pijany milicjant morduje kilka osób i dostaje 2 m-ce w zawieszeniu, gdzie generałowie milicji po wywaleniu ze służby (początek lat 90-tych) zakładają gangi a pułkownik z armii gwałci i zabija Czeczenkę i dopiero pod presją opinii publicznej zostaje skazany.
Bardzo mnie ten film poruszył (9/10) a jeżeli chcesz spojrzeć, jak te czasy wspominają Rosjanie, to obejrzyj (jeżeli nie widziałeś) "Ładunek 200". Równie mocny.
http://ladunek.200.filmweb.pl/
pozdrawiam
i jak tu nie lubić Salmonella...
PS: Ja również polecam Ładunek bo i dobry i poukładany film jest ;p
Salmonella wiem,że ten film pokazuje paranoje tzw. komuny. Zgadzam się z tobą, ale takie same paranoje pomimo 30 lat można bez trudu znaleźć dzisiaj. To nie jest film tak było i już. Jakie jest dzisiejsze społeczeństwo?
Znane przypadki pedalstwa i pedofilstwa wśród księży i może nie polonezy ale inny biznesik jest kręcony na boku a i kazania biorą z netu... Policji też dzisiaj nie biją o byle co? Wszech obecna partia wtedy- dziś wszechobecna partia kolesi. Szukanie haków, robienie fotek w kurortach, skąd ja to znam? Przecie nie z komuny?
Przykład PGRu- możemy przenieść np. do lasu gdzie dalej jest kradzione drzewo bo państwowe, jak jest w firmach Skarbu Państwa, tam kradzież kamufluje się premiami czy dodatkami do pensji.
I te całe afery, otwieranie wyciągu w trzy miesiące przed tym jak się uzyskało pozwolenie na budowę. Nagroda dla Rosoła. Odzywki Drzewieckiego o "dziki kraju", komu jak komu ale takiemu panu to ja wierzę, że to dziki kraj.
Piszesz, że tylko w Rosji mają problemy z przeszłością? Pewnie, że tak bo tam gdzie państwo (własność wszystkich a odpowiedzialność nikogo i bez nadzoru) jest nie wydolne tak będzie. Państwo to pewna umowa wszystkich obywateli. Jeżeli stwierdzą, że jest nie ich to już jest państwem kilki stąd blisko do anarchii która rodzi autorytaryzm i totalitaryzm.
Filmy "Ładunek200" nie widziałem ale chętnie go zobaczę
pozdrawiam
MOŻLIWE SPOJLERY
"takie same paranoje pomimo 30 lat można bez trudu znaleźć dzisiaj."
Tak, ale zwróć uwagę, że takie rzeczy to norma w krajach pokomunistycznych. Ewentualnie w krajach, w których panował lub panuje zamordyzm czy inny totalitaryzm, świecki czy religijny.
"Wszech obecna partia wtedy- dziś wszechobecna partia kolesi"
tak, ale umknął Ci szczegół. Wtedy znikoma opozycja była nierzadko mordowana. I nie miał kto się za nimi ująć.
Przyznasz, że dzisiaj tak nie jest? W Polsce oczywiście, nie w Rosji.
"Szukanie haków, robienie fotek w kurortach, skąd ja to znam? Przecie nie z komuny?"
Przecież to właśnie czynią ludzie, którzy wychowali się za komuny i mentalnie dalej w niej są. Haki, poszlaki, niedomówienia, insynuacje, niedwuznaczne uśmieszki itp.
"Przykład PGRu- możemy przenieść np. do lasu gdzie dalej jest kradzione drzewo bo państwowe, jak jest w firmach Skarbu Państwa, tam kradzież kamufluje się premiami czy dodatkami do pensji."
Dlatego pisałem, że powoli z tego wychodzimy. Ale zachowań nabytych przez 45 lat komunizmu nie da się łatwo pozbyć. Homo Sovieticus to twarda sztuka.
Pamiętaj jeszcze jedną ważną rzecz. To nie są odległe czasy. Ludzie którzy byli w Partii dalej siedzą w polityce.
Film mi się bardzo podobał bo uniwersalna historii o zbrodni została zgrabnie wpleciona w klimat tamtych czasów. Pokazał dwa różne oblicza tamtych czasów (część wcześniejsza i późniejsza w filmie):
1. Ludzi, którzy żyli w systemie, pracowali, pili, kradli, pieprzyli a cały ten komunizm był gdzieś obok i teoretycznie ich nie dotyczył.
2. Ludzi, którzy wpadli w łapy systemu i są przez ten system przemieleni. Jednym słowem partyjna szycha mogła sprawić, że ofiara zniknie bez śladu, będzie zabita podczas fikcyjnej ucieczki czy wypuszczona na wolność albo dostanie paszport.
A kto się postawi systemowi, skończy np. z nożem w brzuchu. Jak porucznik w finałowej scenie. W scenie gdzie dowódca leży jak pies, zabity przez kogoś ze swoich a reszta kompletnie ma to w dupie, jakby nic się nie stało.
Gdzie ktoś goni Środonia, ktoś leży pijany a reszta nic nie robi.
Po co mają męczyć się pogonią. Przecież gość się znajdzie, ktoś pewnie doniesie za fajki czy papier toaletowy. Podpadł systemowi i mimo niewinności system go przemieli.
pozdrawiam
No cóż nie sposób odmówić Ci racji.
"Dlatego pisałem, że powoli z tego wychodzimy. Ale zachowań nabytych przez 45 lat komunizmu nie da się łatwo pozbyć. Homo Sovieticus to twarda sztuka."
Jeżeli negatywne cechy przenoszone z ojca na syna to trudne do wypleniena. Potrzeba wielu lat. Fakt jest taki, że system komunistyczny wykrzywiał ludziom kręgosłupy.
Byli jednak ludzie którzy się nie poddali tłumowi. Np. mój dziadek musiał być w partii bo zanim nastały czasy pochodów to już pracował w przemyśle zbrojeniowym i musiał się zapisać, żeby go nie wywalili z roboty, na zebrania jednak nie chodził. Mój ojciec jakby się zapisał do partii to zostałby kierownikiem a tak był zwykłym brygadzistą. Tak jak dziadek, ojciec też chodził trochę ze spuszczoną głową ale się nigdy nie skurw... donosami.
Jednak w moim mieście przez ludzi którzy pracowali w latach od 1945 do 1980 partia jest odbierana raczej dobrze. To ona ich reprezentowała w walce z systemem nakazowo-rozdzielczym. To tak jakby ojciec walczył z dzieckiem, jednak ojcowie byli daleko a ich bat, ich dziecka każdy odczuwał. Poza tym we wcześniejszym etapie "komuny" u mnie w mieście w kierownictwie partii byli ludzie którzy byli dyrektorami w zakładach pracy i cieszyli się szacunkiem ze względu na swoje kompetencje. Z czasem to się z mieniło.
Wiadomo, że nikt nie chce żeby te czasy się wróciły. Z tego co mi opowiada babcia to wtedy ludzie bardziej byli zżyci ze sobą (sąsiadami), bo musieli mieć w kimś oparcie poza rodziną w trudnych czasach. Jednak nikt wtedy nie narzekał na "komunę" ludzie chodzili do pracy i robili swoje, mieli rodziny. Nie wszyscy byli tacy jak to widać w filmie Smarzowskiego.
W latach 80. do mojego miasta napłynęło dużo ludzi ze wsi i zakładach pracy stanowili większość. Dla starszych pracowników strajki były fermentem bo oni nie nawykli byli do strajków tylko do uczciwej pracy i oczekiwali szacunku dla siebie. Teraz jak się opowiada o łamistrajkach to ja się pytam a co to byli za robotnicy co kierowali protestami? Wałęsa to dla mnie zwykły pajac w pracy był nikim to perspektywa strajku mu się podobała.
I używając terminu Homo Sovieticus trzeba pamiętać o ludziach, którzy odbudowali ten kraj, zelektryfikowali, uczciwych zwykłych robotnikach, który jak pojechali do sanatorium w Krynicy to bardzo się cieszyli. Mój dziadek pracował prze 40 lat na walcowni, smażąc się w ogniu, bez prawie żadnych materiałów ochronnych, tak że wytrzymywał tam tylko 15 min. i musiał 15 min. dochodzić do siebie i tak cały czas. I jeżeli ktoś by powiedział o nim Homo Sovieticus, bo miał legitymację partyjną, to takiemu delikwentowi po prostu bym zapierdolił w banię.
Pozdrawiam