Obejrzałem z trudem. Tym większym że dzień wcześniej obejrzałem porządne kino
Scorsese. Porównanie... nie ma takiej skali.
"Dom zły" to nieporozumienie. Niestety ciśnie mi się idea, że Pan Smarzowski nie mając
pomysłu na dobre kino zdobywa popularność wulgarną prowokacją. I jakże skutecznie
niestety.
Ten film to marnotrawstwo talentów aktorskich i realizatorskich. Aktorów można tylko
chwalić, kadry podziwiać. Praca kamer nie jest już jednak lepsza od poprawnej a
dźwięk... no cóż... typowa dla naszego kina porażka. Zapewne realizatorzy dźwięku w
super-słuchawkach słyszeli wszystko. Ja musiałem co chwilę używać pilota żeby
zrozumieć cokolwiek. Na szczęście strata jest niewielka. Tego filmu nie trzeba słuchać,
nie trzeba go nawet oglądać. Przy tym filmie widzowie są perłami i nie powinni
marnować swojego cennego czasu, nie wspominając już o wydatkach na kino czy dvd.
To pomnik wystawiony złu, bez szacunku dla człowieka. Drwiący z Polaków żyjących w
komunie. Nie rozumiem jak można pokazywać (tworzyć!) coś takiego bez odrobiny
zastanowienia - dlaczego ta rzeczywistość była szara, dlaczego pędzono bimber,
dlaczego samochód był szczytem marzeń... Bez tego zastanowienia karmi się dzisiejszą
młodzież kłamstwem. Pokazuje się im obrazki pozbawione kontekstu przez które wstydzą
się że są Polakami. Może właśnie o to Panu chodziło...
Praktycznie nie żyłem za komunizmu, ale nie mam problemu ze zrozumieniem ówczesnej szarości, luksusu posiadania auta czy bimbrowniczej praktyki. A już na pewno rozumiem wszystko w wystarczającym stopniu, aby z satysfakcją oglądać ten film o świetnym scenariuszu, bez narzekania, że brakuje tam tuzina aspektów, rozwinięcia kopy wątków i, ogólnie, że ja zrobiłbym to inaczej. Film bardzo mi się podobał i z dystansem podchodzę do jego krytyki, ponieważ - zgodnie z moim zdaniem - zebrał przychylne recenzje i został nagrodzony. Odkąd w którejś wypowiedzi w dyskusjach o tym filmie zagrodowy ekspert, oburzony zachwytami nad Domem złym, zapytał: "Czy wy w ogóle braliście udział w produkcji jakiegoś filmu???" moje zdystansowanie do krytyki jeszcze się powiększyło.
Absolutnie nie będę się wstydził polskości przez sceny obejrzane w DZ czy w Weselu. Wstydzę się przez obecne sceny na ulicach (często zupełnie inne od tych z filmów) oraz politykę (jak wiele osób z różnych, swoich krajów); mam też kompleks przez częste narzekanie rodaków :).
W każdym razie młodzież nie czuje się skrzywdzona przez twórców DZ, proszę nie martwić się na zapas!