Ja "komuny" nie pamiętam i mam takie pytanie: Czy gdyby Dziobasom udało się zadźgać Środonia czy policja mogła by się jakoś dowiedziała o morderstwie i czy była by w stanie powiązać ich z morderstwem? W dzisiejszych czasach to niebyłby problem
Dziabasowie nie mieliby szans zachować tego morderstwa w tajemnicy, choćby ze względu na swoje charaktery i ze wględu na syna Dziabasa, który by się wygadał po pijanemu albo z zazdrości o macochę. Nie można też zapominać, że nie było takiej obojętności i znieczulicy, działała poczta pantoflowa, ludzie wszystko o sobie wiedzieli, szczególnie w małych miejscowościach. Do tego dochodzi jeszcze operatywność milicji, bo choć w filmie pokazana jest jedynie przerysowana zomowska patologia, to jednak w wydziałach kryminalnych pracowali fachowcy. Również nie byłoby miejsca dla zbiorowego morderstwa na poruczniku, nie było takich prokuratorów, którzy nie bali się innych prokuratorów.
Przychodzi mi na myśl - Sprawa połaniecka, jedna z najgłośniejszych zbrodni PRLu, polecam przeczytać.
Film Smażowskiego nie jest filmem dokumentalnym, tylko mrocznym horrorem osadzonym w latach 80'.
Przychylam się do analizy kolegi. Choć MO nie była być może wymarzoną służbą utrzymania ładu i porządku, ale jej funkcjonariusze to nie byli żądni krwi psychopaci (przesiew na testach psychologicznych przed przyjęciem do służby) czy zdolni do zbiorowego mordu z premedytacją (tym bardziej na koledze z pracy) killerzy wykonawczy aparatczyków PZPR.
Owszem, mordy sobie wzajemnie po pijaku poobijać, łapówki, przygodny seks, wulgarny język albo inne swawole, ale nożem kolegę między żebra w ramach zorganizowanego spisku? Jestem pewien, że nawet słynny M. Piotrowski z Bezpieki (ten od Popiełuszki) tak bez zmrużenia okiem swojego by dziabnął.
A z tym piciem w robocie to też nie byłoby tak słodko, gdyby ich dowódca lub przybyły na wizję lokalną prokurator zdrowo opier... (inna sprawa, że prokurator sam chlał).
Naród ogólnie niechętnie z komuną współpracował, ale w sprawie morderstwa na pewno ktoś by prędzej czy później doniósł, tym bardziej, że miejscowi zapewne Dziabasów miłością nie darzyli, a w kraju totalitarnym łatwo było śledczym z milicji przycisnąć kogo trzeba.
Jest jeszcze jedna sprawa z czasów komuny - tzw nakaz pracy. Kiedyś po prostu trzeba było pracować, czy się chciało czy nie. Środoń wspomina że dostał skierowanie do tego drugiego PGR i że "czekają tam na niego". Tzn. gdyby się nie pojawił, zaczętoby go szukać, wtedy ten nakaz pracy egzekwowano. I po czasie, doszliby do tego że Środoń zniknął bynajmiej nie przenosząc się do innego wymiaru. PRL był państwem policyjnym, społeczeństwo było mocno kontrolowane, była duża liczba TW (rekord rejestracji padł właśnie w latach 80-tych gdzie osadzona jest akcja filmu), ORMO-wców oraz zwykłych donosicieli.
Zgadzam się też z przedmówcami że PRL-owska milicja wcale nie była taka tępa jakby się chcało dziś myśleć (słynne kawały o milicjantach). Ci powojenni, z odpowiednim pochodzeniem klasowym (robotniczo-chłopskim) często czytać/pisać nie umieli ale później to się zmieniało. No i dochodzeniówka i wydziały kryminalne faktycznie składały się z fachowców. Inna sprawa że milicja swoimi sukcesami się nie chwaliła, mówił o tym szef MSW Kiszczak który twierdził że partia nie chciała informować społeczeństwa o wielu katastrofach czy brutalnych przestępstwach. Ale ścigano je z pełną bezwględnością. Dobry śledczy takiego prostego Dziabasa złamie w 24h. To nie Hannibal Lecter ;)
Natomiast inaczej jest z chlaniem w milicji/policji. Było wtedy, jest obecnie. Kto choć otarł się o temat, nie zaprzeczy. Oczywiście policja dba o swoich i "trafiony" nigdy nie leci na patrol żeby potem Fakty i Superexpressy miało co opisywać.
I jeszcze ostatnia rzecz o filmach Smarzowskiego - wbrew obiegowej opinii nie pokazują tego "jacy naprawdę jesteśmy my, Polacy". U Smarzowskiego jest TYLKO nasza ciemna strona, nie ma nic optymistycznego. Gdyby ktoś traktował te filmy jak dokument to trafi w ślepą uliczkę - PRL będzie się jawił jako siedlisko zła a Mazury (film "Róża") po wojnie to jak Dziki Zachód gdzie dnia bez gwałtu, morderstwa, kradzieży nie było. A byli też ludzi, którzy żyli normalnie. No ale to efektowne do pokazania nie jesti i Smarzowskiego nie interesuje. Najlepszy przykład to Drogówka - czy wszyscy wokół nas to łapówkarze, kanciarze, złodzieje i ludzie do cna skorumpowani? Bo ten film tak "nas" pokazuje. Smarzowski pokazuje same nadużycia i do do kwadratu (albo i sześcianu).
Jasne, brudy z całą pewnością można znaleźć w każdej policji na całym świecie, niezależnie od ustroju, bo wszędzie pracują tylko ludzie. Inna sprawa, że gdzieś tam struże prawa lepiej zapracowali sobie na swój wizerunek (lepszy PR albo brak wiecznych sojuszów z ZSRR). Co do szacunku społecznego, to zależy kogo zapytać – wszędzie są zadymiarze lub zwykli malkontenci. Ktoś może powiedzieć, że w III RP oficerów polityczno – wychowawczych zastąpili kapelani i mało się zmieniło. Myślę, że coś tam się jednak zmieniło i to nie na gorsze (choć nie sądzę, że dzięki kapelanom). Wolne media – to jest chyba najlepsza recepta na kontrolę nadużyć i samowoli władzy. Nawet przywołane przez Ciebie „Fakty” czy „Superexpress” (dla każdego coś dobrego) – sprawiają, że trudniej zamieść wszystkie niewygodne nieczystości pod partyjny dywan, niż jak to praktykowano, kiedy monopol na prawdę miały „Głos robotniczy” i „Trybuna ludu”.