Akcja - w mojej ocenie- wyglądała tak:
Środoń oczywiście nie mówił MO wszystkiego, co czasem wyraźnie wynika z ekranu (vide: kłamstwo z zapalniczką), ale -co chyba nie jest tajemnicą - to nie on jest zabójcą Dziabasów.
Tym niemniej, po mojemu, w nocy Środoń wyszedł do wychodka i naszła go myśl żeby zabić Dziabasów dla kasy. Wziął siekierę z błota, wszedł do ich pokoju i zarąbał w łóżko, które okazało się puste - bo Dziabasy w tym czasie poszli załatwić jego. Skończyło się na przypadkowej śmierci "takiego zdolnego" synka Dziabasa. Środoń wpada w panikę, wybiega z domu wcześneij porzuciwszy gdzieś siekierę. Reszta mniej więcej jest w filmie.
Podejrzany motyw jest z forsą Dziabasa, faktycznie dziwne, że kulawy Środoń po nią poszedł - chyba że zakosił ją wcześniej.
Wątek z zabitym milicjantem - to zapewne inwencja tego PZPR-owca, którą łatwo podchwycili milicjanci mający z porucznikiem albo na pieńku, albo po prostu jakiś w tym interes (paszport). Środonia wypuścili jako "zabójcę milicjanta", którego mieli zabić przy próbie ucieczki.
Ratuje go chyba ten "Janiak" czy jakoś tak - co śpiewał hymn radziecki i sikał na stole.
A moje pytanie: Czemu tak Środonia chciano wrobić (właściwie powinien odpowiadać za tzw. "usiłowanie nieudolne") i skąd w ogóle wiedziano, że to on jest zabójcą jak wszyscy Dziabasowie polegli?
Ogółem- film w mojej ocenie znakomity na 9/10. Świetne aktorstwo, wszystkie wątki udane. Końcowka celowo nieco chaotyczna ale równie znakomita.
Właśnie obejrzałem film. Z tą siekierą to trafne spostrzeżenie. Ja tego nie dostrzegłem a faktycznie mogło tak być. Co do wrobienia Środonia to wydaje mi się że była to inicjatywa tego partyjniaka, który chciał ukryć swoje wałki w cukrowni. Już wcześniej "załatwiono" niewygodnego poprzednika Środonia, więc to chyba coś w tą strone. Może ktoś bardziej spostrzegawczy rozwinie wątek. Pozdrawiam :)