Nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę na nieco odmienny obraz stosowania hasła "solidarność" od tego promowanego od lat. Tutaj w końcu reżyser pokazał, że hasło zazwyczaj wcale nie wiązało się z wyższymi wartościami, a tylko służyło do pobudzenia, zjednania grupy przeciw władzy - w zupełnie dowolnych celach, jak choćby kradzież papierosów.
Druga sprawa, której nie widziałem w dyskusjach na forum, to fakt, że Dziabas zapewne przez wiele lat uzbierał na pół poloneza, a klecha przy odpicowanym kościele miał takie trzy.
I tak sobie myślę, że to niekoniecznie obraz dawnej Polski, bo niewiele się zmieniło. W końcu zapewne większość widzów najbardziej pasuje do dzieciaka, który rodzi się pośród tego bałaganu i nie zdoła żyć inaczej. Tyle że teraz w telewizji jest kolorowo i zamiast audycji na temat parasola, mamy inne - równie ciekawe i kształcące.
Film podobał mi się bardzo i cieszę się że polscy reżyserzy potrafią jeszcze zrobić dobry film bez względu na poziom lub potrzeby statystycznego widza w kinie. Dodam tylko, że jeszcze podczas napisów końcowych, nie zdołałem ułożyć całej układanki jaką uraczył mnie Smarzowski, jednak po przemyśleniach wszystko układa się w pasującą i jednoznaczną całość, bez pomyłek, czy brakach w przedstawionej fabule. A to co najlepiej świadczy o tym filmie to znacznie dłuższe dyskusje widzów po seansie.
Też to zauważyłem - wykrzykiwanie "solidarność" tak jakby usprawiedliwiało
chuligańskie wybryki. Trochę zdziwiła mnie akcja z wybiciem szyby w
radiowozie - sądziłem że w tamtych czasach milicja wzbudzała respekt wśród
społeczeństwa (nie mylić z szacunkiem).
Co do polonezów u proboszcza - na początku filmu Dziabas wspomina że klecha
ma znajomości w polmozbycie - i to by wystarczyło - kiedyś na samochody
były zapisy i czekało się latami a po znajomości nie trzeba było czekać -
więc ksiądz kręcił na tym interes :)
Film genialny. Czekam na DVD :)