Tytuł tematu odnosi się do wierności filmu do serii gier komputerowych Doom. Annihilation powstał na podstawie Dooma 3, ROE i Dooma 2016. Mamy wiec takie rzeczy jak:
- dr. Betruger (jednak za młody), jego podróż przez teleport do piekła i odmienienie go
- baza jak w grze: lądowisko, administracja, laboratoria alfa, serwerownia i laboratoria delta
- taki sam personel: cywile i marines do pilnowania
- totalna rzeź za wrotami delta lab
- Dark Star i przylatujące wsparcie
- bronie z Dooma 3, w tym piłę łańcuchową i shotguna. Jest też Big F**in Gun, a nie Wielka Wspaniała Giwera (Big Force Gun) jak w 2005 ;)
- niektóre korytarze w filmie są wierną kopią korytarzy z gry Doom 3
- wybuchające beczki, gdy się w nie strzeli i rozwalające potwory
- demony a nie jakieś chromosomy
- starożytna rasa, wykopaliska, tablice z pismem prasumeryjskim
- misja z reaktywacją reaktora
- walka w piekle
I inne smaczki, aż uśmiech na twarzy się pojawiał.
Akcja rozkręca się bardzo szybko. Już po 20 minucie jest strzelanina i nawalanka z zombiakami, jednak z czasem to nuży. Niemniej 90 minut to wystarczająca długość dla filmu.
Co jednak poszło źle. Przede wszystkim doom marine jest kobietą i to bardzo przeszkadzało. Liczyłam, że jednak będzie niespodzianka niepokazana w trailerze i z grobowca wyjdzie Doom Slayer, który ubierze swój zielony pancerz, a następnie zaprowadzi porządek. Jest sporo nieścisłości i głupot, jak brak nieważkości w kosmosie na pokładzie statku, lot Ziemia-Phobos 4 miesiące, a załoga potrzebowała kriosnu (w 2006 sonda dotarła na Marsa w 39 dni, przy bliskim położeniu planet. Doom dzieje się jakoś w 2150 roku, więc wtedy będą szybsze napędy - masa a la sonda i statek w kosmosie traci znaczenie - i problem przeciążeń też zostanie rozwiązany. Przy bliskim położeniu planet lot mógłby trwać z 15 dni) czy zabieranie na misję przestraszonych cywili. Załoga poza główną bohaterką to no-name'y, która ginie jedna osoba po drugiej. Z potworami jest niestety tak jak w 2005 - za mało rodzajów. Jest zombiak, arch-vile (albo lewitujący stwór z Doom:ROE), hell knight i imp. Kreacja zombiaków słaba (niebieskie ludziki). Dialogi bohaterów oklepane. Chociaż są liczne smaczki z gier, potencjał w ogóle nie został wykorzystany i sceny są za krótkie, np. z piłą i shotgunem.
Pod względem wierności grze jest więc lepiej. Jako film akcji sf to przeciętniak - taka tam lekka strzelanka na wieczór.
Scenariusz też był ok razem z efektami specjalnymi jednak trzeba pamiętać że to Kino klasy B no i gra aktorska oprócz dr Betrugera była na bardzo niskim poziomie. Charakteryzacja tych zwykłych demonów też mogłaby być lepsza. Plus taki że naprawde sporo nawiązań do gry było, na pewno jakiś pasjonat grzebał przy filmie. Mogło być lepiej ale nie było tragicznie, solidne 4/10.
Te niebieskie zombie też mi bardzo nie pasowały. No i poruszały się jak w Resident Evil, a nie wolno jak w Doomach.
Co jest złego w Annihilation? Możesz rozwinąć i podać argumenty? Bo reżyser odrobił lekcję w stosunku do Dooma 2005 i teraz zrobił go na podstawie gry.
Tragiczni aktorzy, zero klimatu, beznadziejnie miejscówki, okropna charakteryzacja potworów rodem z lat 80, słaba muzyka, pretekstowa fabuła, żałosne efekty specjalne, mam wymieniać dalej? Jedyny w miarę udany moment filmu to finał gdzie zrobili całkiem ładną animację potworów przywodzącą na myśl Dooma z 2016 roku, na którą poszło zapewne 80% budżetu, reszta to mega tragedia. Dziwię się że twórcy Dooma udostępnili licencję na takiego gniota.
Wybacz Adziu, dobry film Doom to taki co możnaby zestawiać z Obcym 2, to filmidło to jest bodaj poziom sequeli Żołnierzy kosmosu.
Nigdzie nie twierdzę, że film jest dobry. Dla mnie jest przeciętny z minusem. Nie jest to jednak katastrofa, jak twierdzili ludzie w czasie, gdy w sieci był jedynie teaser. Żołnierzy kosmosu nie znam.
Sequeli nie znam :) Widziałam jedynie kiedyś film, dość brutalny, gdzie walczyli z wielkimi pająkami na jakiejś planecie. I to jedyne, co pamiętam.