Jak taki dobry film może mieć tak niską notę? Moim zdaniem ten film był rewelacyjny, miał świetne zdjęcia, jeszcze lepszą muzykę, niesamowicie wciągającą fabułę i mroczny klimat. Ja wiem, że ludzie którzy czytali książkę twierdzą zawsze, że książka jest lepsza od filmu i przez to zaniżają oceny filmu, ale musicie pamiętać, że film jest tylko pewną interpretacją książki i wcale nie musi się z nią pokrywać. Ja tej książki nie czytałem więc patrze na ten obraz jak na zwyczajny film i na prawdę jestem zachwycony, szkoda że większość z was tego nie widzi. A do tego wielu twierdzi, że Ben Barnes źle zagrał, z tym również się nie zgodzę, był idealny do tej roli. Świetnie zagrał przemianę z niewinnego chłopca w wyrachowanego manipulatora. Ja polecam ten film i pozdrawiam...
Zgodzę się z Tobą, że Ben Barnes był idealny do tej roli, przemianę zagrał świetnie. Klimat filmu faktycznie mroczny, zdjęcia świetne i muzyka dobra, Colin Firth też świetnie zagrał.... Jednak film dla mnie był nudny, było kilka scen przy których się ożywiłam, obrzydliwych... Spodziewałam się czegoś innego. Na obejrznie tego filmu skusiła mnie cudna buźka Barnesa i 5 razy obejrzany zwiastun. Książki nie czytałam i jakoś mnie nie ciągnie do niej. Najlepszy moment była dla mnie na przyjęciu kiedy zabawiał się z jakąś młodą dziewczyną w pokoju, potem przybiegła jej matka... ją też przeleciał,a potem kiedy mamusia wyszła podchodzi do łóżka podnosi koc i pyta sie tej młodej: " Na czym skończyliśmy ? " . Ta scena mnie rozbroiła;)
Też nie rozumiem o co ludzie sie plują. Większość jedzie po filmie i barnesie jak po łysej kobyle i właśnie się zastanawiam dlaczego. Bawi ich to? Mnie osobiście film niesamowicie się podobał, ale zniesmaczyły mnie te wstawki z gejami. No cóż- życie. A co do tego 'na czym skończyliśmy', to w kinie padłam.
No popatrz, a mnie zniesmaczyli nie geje, tylko sceny, o których piszecie.
Porównywanie książki i filmu jest nieuniknione, zwłaszcza jeśli ktoś bierze się za ekranizację takiej genialnej powieści, jak "Portret Doriana Gray`a". Piszecie, że Ben idealnie pasował do roli Doriana, ale skąd możecie to wiedzieć, skoro nie czytaliście książki? A przesłaniem książki nie jest to, że ładni chłopcy nie powinni sypiać z córkami i ich matkami albo chodzić do burdelu. Chodzi o sztukę i szeroko pojętą moralność, mnóstwo jest dygresji do innych powieści, trendów, filozofii...Wszystko pokazane jest subtelniej, a w filmie wyeksponowano tylko aspekt seksualny "upadku" Doriana. Ten film nie jest "interpretacją książki", zatracono totalnie jej przesłanie.
Ben mnie w tej roli niesamowiecie denerwował. Ale może dlatego, że nastawiałam się na to, że warstwa psychologiczna granej przez niego postaci będzie bardziej rozbudowana, a nie na "cudną buźkę Barnesa" ;]
I wracając do pierwszego zdania mojego posta, jak to jest że gorszy was pocałunek dwóch mężczyzn, a sprawia tyle radości scena w której "przybiegła jej matka...ją też przeleciał"??
Bo tak to już jest z ekranizacjami, że albo wybiera się film, albo książkę. Bo ekranizacji idealnej nie ma i nigdy nie będzie. Tak to też już jest na tym świecie z homofobią.. czy raczej ''estetyką'' innego postrzegania lesbijek, innego gejów.'' Geje są be. Lesbijki są spoko.'' Tego na razie nie zmienimy. O tym nie ma co dyskutować. Za to można.. o porażającej różnicy powalającego klimatu jaki jest w zwiastunie, a klimatu jaki jest w filmie. Świetne zdjęcia, świetna muzyka, do gry się nie przyczepię również.Na gorszące, ekstremalne i hardcorowe sceny liczyłam. Jednak czuć przesyt. Nagle spokojny, jeszcze nieukształtowany Dorian w ciągu jednej małej chwili stacje się ogierem pieprzącym wszystko co się tylko rusza. W powietrzu czuć pewną tajemnicę. Pewną wręcz mistyczność.. jakby Basil i Henry wiedzieli coś, czego nie wie widz. Jakby Henry wiedział dokładnie co robi.. jakby to wszystko dokądś prowadziło. I na to się zawsze czeka. Na odpowiedź postawionego na początku pytania. Tego mi tu zabrakło. O to się pewnie plują ludzie. O fabułę bez wielkie ''oh ah''.
Do teraz mi się chce z tego śmiać, w sumie z tego jak Dorian całowal się z malarzem to też śmieszne przynajmniej dla mnie, ale ten kadr z rozporkiem itd.... Byłam z koleżanką i ona wtedy oczy prawie zakrywała. A ta scena gdzie kaleczyli tą kobietę, a on... ble
może nie można powiedzieć o tym mistrzostwo, ale film nie był zły, choć może gra aktorska Bena Barnesa nie powalała na kolana to poradził on sobie całkiem nieźle :) jak dla mnie rola do odegrania była b.trudna, więc było ok
film podobał mi się również ze względu na świetną grę Firth'a i cudowną scenografię oraz zdjęcia.
Moim zdaniem Ben pokazał, że potrafi dobrze zagrać i świetnie wywiązał się z tej roli. Wiadomo, że film zazwyczaj wypada gorzej niż książka, więc bez nadmiernych emocji. Film się broni i jest naprawdę niezły. Choć akcja jest raczej statyczna, to puls należy się za muzykę i mroczny klimat.
bez przesady, film nie był zły ale żeby od razu rewelacja? momentami aktorzy grali jakby byli z drewna. Firth też do końca mnie nie przekonywał. Wielki plus za mroczny klimat.
Znajdźcie mi ekranizację, która się pokrywa w 100% z książką... ;]
Heh, jeśli się tego spodziewaliście, to mi was żal i tyle. Osobiście się cieszę, że film nie wyszedł tak pedalsko jak powieść Wilda, którą z trudem przeczytałam. I nie piszcie mi tu że było pełno scen gdzie Dorian całował się z facetami, bo nie o to mi chodzi. Cieszę się, że dialogi i fabuła odbiagały od oryginału bo inaczej nie byłabym w stanie obejrzeć tego filmu do końca. No i niewiele osób by go wtedy zrozumiało. A ci, co tylko krytykują i tak by coś na niego znaleźli. Aktorzy zagrali naprawdę dobrze, ale żeby to zauważyć trzeba obejrzeć film minimum 3x. No nic, każdy ma inny gust. Mnie tam się bardzo podobał. Mój film number one.