Juz dawno nie miałem tak jednoznacznej opinii na temat filmu. Zachęciły mnie reklamówki - "najnowszy film Wesa Cravena - księcia horroru". Wspaniale, może być strasznie. A co się okazuje na samym początku? Craven jest wyłącznie producentem. Za cały film, scenariusz, reżyserię, zabrał się jakiś idiota - Lussier, który nie potrafi kręcić. Przede wszystkim, film zawiewa nudą. Przez godzinę czekałem, kiedy wreszcie się zacznie. Potem już tylko, aby jak najszybciej się skończył.
Scen strasznych, jak na horror przystało, nie ma. Gra aktorska... Ale czego można było się spodziewać.
Dracula zupełnie nie przyciąga oka. Pojawiają się pewne wątki, które mogłyby być dobre. Wiele scen dobrze się zapowiada. Ale nie mija pół minuty i wszystko legnie w gruzach. Reżyser zupełnie nie potrafi wytworzyć klimatu. A przecież w gatunku, jakim jest horror, jest to podstawą. Czułem się jakby ktoś kazał mi z zaciekawieniem przez półtorej godziny oglądać białą kartkę papieru. Reżyser wykazał się perfekcyjną wręcz umiejętnością zepsucia wszystkich dobrze zapowiadających się scen. Nie mogę nawet powiedzieć, że efekty były dobre. Dlaczego Craven podpisuje się pod taki badziew?
Naprawdę rzadko mam ochotę wyjść z kina.