Na wstępie chciałem zaznaczyć że uwielbiam ten film, od książki się odbiłem ale film oglądałem dziesiątki razy. Jedna kwestia mnie zastanawia i trochę zaburza odbiór całości jako filmu wybitnego. Tak jak zaznaczyłem wcześniej na książce Brama Stokera się odbiłem więc może już tam obraz głównego antagonisty jest tak dwojako przedstawiona a może to scenarzysta tak pojechał. O co mi chodzi? Wyjaśniam. Hrabia Dracula w początkowej części filmu, już po przemianie przedstawiony został jako "bestia" bez serca i skrupułów, czego przykładem może być scena w której przynosi swoim oblubienicom niemowlę na pożarcie, jednocześnie ukazując swoją romantyczną naturę rozmawiając z Harkerem i roniąc przy tym łzę smutku po tragicznie straconej miłości. Przemierza kawał świata na spotkanie swojej (reinkarnacja?) straconej miłości, och ach taki romantyk, po czym gwałci jej przyjaciółkę i no bo czemu nie akurat tak bliską sercu jego ukochanej Miny po czym skazuje na bycie żywym trupem/wampirem. Mija jakiś czas a Władek ponownie zachowuje się bardzo uczuciowo, troskliwie (to nic że wcześniej bez powodu zabił jej przyjaciółkę) a ostatecznie ma wątpliwości co do zamiany Miny w wampirzycę. Brakuje mi tu spójności w charakterystyce postaci. Można przyjąć na potrzeby fabuły, że przez wieki zatracił swoje człowieczeństwo, gdyby nie to, że w wielu fragmentach filmu je ukazuje. Co o tym myślicie?