opowieść mniej więcej sprzed stu lat a kręcona środkami kina, które były standardem mniej więcej przed stu laty - że trochę Lighthouse, a trochę guy maddin, ale z rozmachem w total hollywoodzkim.
w ogóle trzeba mieć przysłowiowe a grosse i z wysokiej jakości chowu ekologicznego, ażeby w hollywoodzkim kinie anno domini czasu poziomego odwalać holly voo doo doktora z tysiącem oczu.
kosmiczne są proporcje tego wysztucznienia, coś jak perfekcyjnie kiczowata rzeźba ulepiona z samych ornamentów.
z tego powodu niegdyś tego filmu nie znosiłem, z tego samego powodu dziś jestem gotów go wielbić.
organoleptyczny wyczad ekstremalny.