Od czasu zapowiedzi nowego "Dredda" myślałem, że będzie to kaszana na miarę pierwszego filmu o sędzim ze Stallonem.
A tutaj miłe zaskoczenie - wyszedł CHOLERNIE DOBRY FILM!!!

To właśnie jest prawdziwy "Sędzia Dredd" - brutalny, bezwzględny, budzący strach i szacunek, czyli zupełne przeciwieństwo "Dredd'a" w wykonaniu Stallone'a, a dosyć wierne odwzorowanie jego komiksowego pierwowzoru.

- Świetny Karl Urban - tak, to JEST Dredd: nigdy nie widać jego twarzy bez chełmu (jak w komiksach), brutalnie rozprawiający się z przestępcami, traktujący literę prawa jako dogmat, który musi być przestrzegany za wszelką cenę.

- Znakomite wykorzystanie efektu Slow Motion - jest tam, gdzie być powinien, czyli gdy kula przebija bandytę na wylot, gdy tryska krew, gdy rozbryzgują się kawałki szkła - znakomita sprawa.

- Umiejętne wykorzystanie efektów komputerowych - nie ma ich zbyt dużo, są tam, gdzie być powinny, a reszta efektów to stara szkołą ich tworzenia.

= Największa nagonka byłą na fabułę, która niby to przypomina film "The Raid" - ale przecież "Dredd" zaczął być kręcony PRZED "The Raid", więc scenariusz musiał powstać PRZED "The Raid", więc chyba tutaj krytycy się mylą, porównując go do tego filmu, to, że "The Raid" wyszedł wcześniej, nie znaczy, że to "Dredd" zapożyczył sobie wątki z owego filmu - po prostu twórcy wpadli na podobny pomysł.

Ogólna ocena, to mocne 8/10 ze znaczkiem "Bad Ass" :)
Świetne kino na atak nudy.
Polecam fanom mocengo, brutalnego kina oraz dobrych adaptacji komiksów.