Ja już nie komentuję tego co tu się wypisuje, bo nie mam siły. Dla mnie rewelacja i
największe zaskoczenie ostatniego czasu, tym bardziej spotęgowane faktem, że dopiero
zaczynam tak naprawdę zostawać kierowcą (uczę się jeździć). I co do mnie dotarło po
wyjściu z kina to jedna jedyna rzecz, która chyba mówi wszystko. Cała ta intryga, niedoszły
romans, pościgi, nic nie znaczące konwersacje - to wszystko dzieje się "po drodze". Tylko
tyle i aż tyle. To nie jest film drogi, o nie, ale ma w sobie jakąś taką drogową ciągłość, która
sprawia, że od tego kontinuum jazdy nie sposób odwrócić wzroku. Piękna sprawa, ot co.