Tak jest ze scenami pościgów w Drive - początkowa sekwencja narobiła mi smaka na ciekawe sceny pościgów, a tymczasem jest raptem jeszcze jedna i w dodatku krótka. Nie liczyłem oczywiście na film w stylu Transportera, a na dzieło bardziej realistyczne w stylu Bulliita, Ronina, a tu raptem dwie krótkie sceny na cały film.
FIlm jednak nie dorównuje swojemu PR-owi, trudno mówić o filmie na miarę Tarantino, a przynajmniej Pulp Fiction, które było filmem świeżym, nowatorskim, z kapitalną fabułą i scenariuszem, tu tego nie ma, mamy prostą historię opowiedzianą niezwykle wolno, przez co film traci napięcie, a z kolei jako dramat, melodramat, czy historia miłosna sam sobie się nie sprawdza.
Tej adrenaliny było po prostu za mało, dobra jest scena początkowa, po której czekałem na wielkie kino, którego się jednak nie doczekałem.
Kurde. Ile osób tyle opinii. Ja na przykład cały seans przesiedziałem w napięciu. To trochę inne kino niż Tarantinowskie ale także świetne jak dla mnie.
Dla mnie tego napięcia było za mało, sama fabuła też zbyt przewidywalna, prosiłoby się o jakieś zwroty akcji, szybsze tempo filmu, pogłębienie, niektórych postaci zwłaszcza czarnych charakterów. Nie tylko dla mnie, ale po reakcji widzów w kinie mogłem dostrzec, że dla większości widzów film był opowiedziany zbyt wolno i nie wbijał w fotel.
Prosiłoby się przynajmniej o jeden dłuższy pościg samochodowy w środku.
Reżyser jest Duńczykiem - odpowiedź dlaczego akcja często spowalnia;)...Oni (Skandynawowie) lubują się w melancholii, prostocie narracji, to ich specyfika.
A co to ma za znaczenie ? Narodowość nie przesądza o wrażliwości czy języku filmowca.
Reżyser znany jest z filmów dość brutalnych niejako wyjętych ze skandynawskiej kinematografii, gatunek ma swoje prawa a z kolei, żeby je złamać trzeba pokazać coś więcej, pogłębić sylwetki bohaterów, nie można też napisać, że jest to film w stylu Bergmana zmuszający do jakiejś głębokiej zadumy.
Dobry pomysł na starcie w początkowej scenie pościgu, gdzie samochodów zwalnia, kierowca gasi światło, gubi pościg, to znowu go znajdują, prosiłaby się o rozwiniecie. W moim przekonaniu dystrybutor w PR poszedł za daleko, widz oczekuje zdecydowanie innego filmu, nie ma tu scen na miarę Bullita, gdzie mamy pościg trwający ponad 7 minut.
Z kolei jako love story i dramat historia też jest zbyt uboga, na pewno porównania do Tarantino są na wyrost, bo szczególnie Pulp Fiction to był szok, powiew czegoś nowego i specyficznego klimatu, połączenia przemocy, czarnego humoru, nowatorskiej narracji. Zapowiadało się bardzo dobrze, ale potem niestety jest gorzej, a trailer wyczerpuje właściwie wszystkie ciekawe sceny i jest o wiele lepszy, niż sam film.
Narodowość nie przesądza o wrażliwości...nie to chciałem powiedzieć. Ale z narodowością wiąże się mentalność, ze środowiskiem charakter człowieka. I tak włoskie kino będzie zawsze inne niż np. polskie, czy właśnie skandynawskie. Oszczędność, prostota w narracji wypływa z oszczędnej w słowa mentalności Duńczyków, Szwedów, Finów...wpływa na to np. brak słońca, surowe krajobrazy z otwartą przestrzenią itd itp. Nie twierdzę, że ten reżyser jest typowym przykładem szkoły skandynawskiej, ale pewne elementy w Drive zauważyłem (innych nie oglądałem i chyba nie obejrzę, bo są znacznie lepsi reżyserzy pochodzący z jego stron):)
Pytanie czy da się przenieść Skandynawię do LA ?
Reżyser jest znany z filmów dość brutalnych i realistycznych, trochę to widać w Drive, ale jest raczej wyjątkiem takim skandynawskim Martinem Scorsese, ze wczesnych jego filmów. Mamy też porównania do Tarantino nie do końca słuszne, chyba ze względu na epatowanie brutalnością.
już nie mogę z tym Tarantino, dajcie mu spokój! Quentin jest jeden i specyficzny, nie jest żadnym wyznacznikiem i wzorem, nie chciałbym nawet by go wszyscy naśladowali - niech każdy ma swój styl i go pielęgnuje albo zaskakuje naglą zmianą klimatu ;)
zaś wracając do filmu - choć mnie zachwycił to też muszę przyznać, że liczyłem na więcej scen "samochodowych" i chętnie bym proporcje lekko pozmieniał - ale nie wiem jaki byłby tego efekt, podejrzewam, że jednak nadal dobry - film mógłby być nawet dłuższy ale z dłuższymi scenami pościgów, najlepiej w stylu Frankenheimera (Grand Prix, Ronin - tak się powinno kręcić sceny samochodowe!) a nie nowszych filmów... a w Drive tych scen nie dość, że było mało to właśnie też nie wgniatały w fotel - szkoda, bo strasznie mało jest dobrych scen samochodowych (niekoniecznie pościgów) w kinie...
Dawniej też wszystkich porównywano np do Martina Scorsese.
Liczyłem na film technicznie dobrze zrobiony, a tu nie ma fajerwerków, sceny pościgów są, za krótkie, to raptem wstawki, trudno to porównywać do Bullita, gdzie do dziś czytam o mistrzowskim montażu Franka Kellera, a to był rok 68. Moim zdaniem można było zrobić lepszy film i żal niewykorzystanego potencjału, na pewno film nie przejdzie do historii kina jako kultowy i nie wytrzyma 40 i więcej lat.
Ale czy o wielkości filmu musi świadczyć ilość pościgów w nim zawartych? Nie wydaję mi się. Poza tym porównywanie do Tarantino jak najbardziej słuszne i nie chodzi tylko epatowanie brutalnością. Obaj panowie nie ukończyli szkoły filmowej, obaj wyraźnie uwielbiają kino gatunkowe, obaj wypełniają swoje filmy zapożyczeniami i to ostatnie jest najbardziej znaczące.
Mi osobiście film się podobał z przyjemnością się oglądało, a teoretycznie wolne tempo nadawało fajny klimat.
Ogólnie polecam od tego reżysera trylogię Pusher - świetne gangsterskie filmy.
btw. Orientuje się ktoś czy książka na podstawie której nakręcono film, jest przełożona na Polski język?