Gra aktorów była świetna - to fakt, ale film kompletnie do mnie nie trafia. Wydaje mi się, że zrobili kiczowate połączenie Między Słowami i Transportera. W przypadku porównania do Między Słowami mam na myśli głównie zakończenie. Coś w sobie ma, ale oglądając go się męczyłem. Niby coś nowego, ale tak naprawdę powielenie twórczości innych. Film tak samo artystyczny jak Ray Bany a krew tak bezsensownie tryskająca jak fontanna na wrocławskim rynku. Kompletnie nie rozumiem sensu tej muzyki. Proszę, niech ktoś, kto pokochał ten film, mnie uświadomi.
btw. mocno subiektywnie, ale nie podobało mi się zrobienie z Goslinga socjopaty.
Trudno ganić za kicz i przerysowanie, jeśli ich obecność jest w pełni przemyślana i zamierzona przez twórców. A tak właśnie jest w tym przypadku i to tylko jeden z powodów, dzięki którym Drive to mistrzowsko wykonany hołd dla klasyki amerykańskiego kina.
Inaczej, po tej wypowiedzi całość zaczyna nabierać dla mnie więcej sensu. Być może za bardzo przyzwyczaiłem się do lekkiego kina - nie żeby było to kino ciężkie, ale na pewno wymagające przemyśleń.
Ten film ma w sobie to coś co trudno wytłumaczyć. Bohaterowie mogliby w ogóle się nie odzywać a i tak wiedziałbym co siedzi w ich głowach.
Polecam obejrzeć więcej filmów Refna, choćby trylogię Pushera, albo Bronsona. Niesamowite filmy, które pozwalają na wczucie się w klimat jaki proponuje Refn.