Dla mnie film jest po prostu dziwny. Zupełnie nieuzasadnione nawiązanie do estetyki lat osiemdziesiątych (muzyka, czołówka jakby rodem z Flashdance). Fajna ale niewykorzystana postać inteligentnego kierowcy o żelaznych nerwach do wynajęcia "na akcję" zbudowana w pierwszej scenie. Zupełnie niepotrzebna brutalność niektórych scen, kompletnie nieprzystająca do reszty filmu, nieprzekonujący ale oczywiście nieodzowny wątek romansowy. Niewiarygodna psychologicznie przemiana głównego bohatera z cichego kierowcy i mechanika w faceta który wali młotkiem w dłonie innych. Mam wrażenie, jakby twórcy nie bardzo wiedzieli jaki właściwie film chcą stworzyć... Sensację? A może jednak coś z głębią? A wyszło jakieś niespójne kino klasy B, które nie mówi nic nowego. Osobiście uważam, że jednak szkoda czasu.
Oczywiście, że się nie zgadzam, ale doceniam, że twoja opinia jest wyważona i nie atakuje filmu ,,bo tak". Niemniej estetyka lat osiemdziesiątych pasuje jak ulał. To coś, co od razu kojarzy się ze skomplikowaną konwencją gangsterską, niepozbawioną stylu, wyczucia i czegoś więcej - przykłady to oczywiście Scarface, a nawet także gra wideo, GTA Vice City.