Wydawać by się mogło że film o gangsterach, samochodach będzie typowym filmem akcji a tu zaskoczenie. To film z innej półki, ocierający sie o cos znacznie lepszego niż inne filmy o takiej tematyce. Wspaniała muzyka, zdjęcia, aktorstwo, reżyseria - trudno sie do czegos doczepić. Niby powolny, statyczny ale emocji tam dużo - im dalej tym lepiej. Określenie gatunku tego filmu jak "akcja" to totalne nieporozumienie - bliżej mu mu do dramatu kryminalnego. Moja ocenę filmu jedynie psuje zakończenie :)
Dla mnie to wizualna definicja 'filmu kultowego'. Porównania do Tarantino to grube nieporozumienie, widać że Drive robił ktoś z zupełnie inną wrażliwością filmową.
80sowa muza, kurtka ala David Hasselhoff, szybkie bryki, bohater-badass (podobny do największych ikon Jamesa Deana czy Steve'a McQueena), którego prawdziwego imienia nie poznajemy, oczywiste skojarzenia z Bullittem czy Driverem (1978). Czego chcieć więcej? Ktoś słusznie napisał, że to sprytna gra estetyką - jak dla mnie w 100 % udana.
Wczoraj widziałam film, podobał mi się. Muzyka rewelacyjnie podkreśliła klimat filmu. Mnie osobiście przypomniał się film braci Cohen "To nie jest kraj dla starych ludzi" ale to tylko moje odczucie.
Mnie też rzuciło się w oczy podobieństwo do 'No country for old men'. Ktoś kiedyś napisał, że w tamtym filmie Cohenowie wycisnęli maksimum z motywu "facet i walizka z pieniędzmi". Jeśli tak to Refn zrobił z historią o samotnym jeźdźcu, który walczy ze światem takie rzeczy, że trudno sobie wyobrazić coś piękniejszego. Może to chwilowa podnieta, którą ostudzi upływ czasu, ale póki co nie jestem w stanie inaczej określić 'Drive' właśnie jako piękny.
Moze rzeczywiście ma coś z filmu Cohenów - jakoś o tym nie pomyślałem :-) Mnie natomiast troche skojarzył sie z filmem "Amerykanin"
Oprócz tego że trochę ludzi go uważa za podobny to jeszcze ma podobną rozpiętość ocen na FW. Albo genialny albo szmira.