Szedłem do kina skuszony wizją gry świetnej pary aktorskiej. Wychodziłem zażenowany faktem, że
po stworzeniu tylu świetnych ról można chcieć zagrać w czymś tak cienkim pod swoim nazwiskiem
(Kidman, Firth). Jeden wielki łzawy banał. Scenariusz pisała gimnazjalistka? Pod koniec filmu
naszła mnie refleksja, o jaką się nie podejrzewałem: po tylu potwornych doświadczeniach z
Niemcami, Sowietami i polskimi ubekami, których żywą pamięć przechowuje prawie każda polska
rodzina i opisały niezliczone filmy, zachodnia martyrologia może doprawdy nieźle rozweselić :)