A ja muszę się zgodzić z założycielem wątku. Kreacja Nicole Kidman jest mierna. Domyślam się, że miała grać nieco naiwną, zakochaną, ale według mnie (podkreślam według mnie) niestety przerysowała swoją postać. Patty zamiast zaangażowanej wyszła na infantylną. Ale dość o Patty. Eric natomiast również nie przekonał mnie w wykonaniu Firtha. Zamiast osoby przeżywającej traumę, widziałam naburmuszone dziecko w skórze 50-latka. Być może to moja wina, gdyż Firtha widzę jako pana Darcy'ego, króla Jerzego( nota bene, genialna rola!), który jako podstarzały weteran zupełnie wyszedł ze swojej skóry. Dla mnie film jest fiaskiem. Historia, z olbrzymim potencjałem, została wpleciona w melodramat i wyszedł niestety.. dramat. Film mnie zmęczył. Wiem, sztuka powinna być katharsis, ale w tym konkretnym przypadku sądzę, że umiejętność zagłębienia, jaka jest wymagana, aby zrozumieć motywy kierujące bohaterami, jest ciut za wysoka. Kino bardzo ambitne, wręcz Ambitne. Dla mnie, zwykłego Kowalskiego, widać za ambitne.