Ludzie oglądać świetne kino z J.L - normalnie szok :) A tak na serio to uwielbiam ten film i będe oglądał choć go mam w swojej kolekcji.
GIT popieram w 100 %. Fajny komediowy (mimo wszystko) styl Olivera Stona. Lekki pastiż kina noir. Dobra gra aktorów. Fajna fabuła. Muzyka Ennio Morricone. Tylko oglądać. Kapitalny koniec.
Przede wszystkim witam wszystkich Forumowiczów, to mój pierwszy post,
naczytałem się Waszych opinii, ocena wysoka, myślę - obejrzę. Przypomniało mi się, że kiedyś nie dałem rady tego filmu strawić, nie wiedziałem, dlaczego. Dziś w końcu, od początku do końca go zobaczyłem i... sam nie wiem. Ja takiego kina nie rozumiem. Podobało mi się wszystko: psychodeliczny klimat, zdjęcia, postacie i gra aktorów, ogólne przejaskrawienie, nawet schizyczna muzyka podkreślająca klimat. Ale... o co w tym filmie chodzi? Po co to? W jakim celu? Ogólne skojarzenia - Lynch - którego również nie trawię, za trudne widocznie dla mnie ;) . Czułem się tak, jakbym czytał "Proces" Kafki: bezsilność, ironia, beznadzieja. Kilka momentów - owszem - nawet mnie rozbawiło. Ale jakieś to wszystko przesadzone jest... Nie wiem, może jutro przetrawię. Na dzień dzisiejszy 3/10.
Pozdrawiam wszystkich