W tym wypadku tak. Wiedząc, że Jaroszek przychodzi z reklamy, bałem się jego poprzedniego filmu o ks. Kaczkowskim bo myślałem że forma weźmie tam górę nad treścią i będzie to nieznośnie zrobiony teledysk, który wszystko podporządkowuje ładnym obrazkom i muzyce - ku mojemu zaskoczeniu tak się nie stało. Jaroszkowi udało się wtedy wymknąć stereotypowi - zrobił szczery, wzruszający film.
W “Drużynie AA” to się nie udało. Mimo angażującego tematu i świetnej obsady priorytetem okazała się dla reżysera zabawa konwencją, paleta kolorystyczna i kadry z reklamowych briefów… Szkoda, bo potencjał był ogromny.