Komuś ewidentnie nie chciało się nawet sprawdzić czym różni się AA od terapii.
Gdzieś dzwony dzwonią, ale niewiadomo w którym Kościele- tak bym określiła film.
"Autor" coś tam zachłysnął o emocjach i osobowościach osób uzależnionych, ale nie bardzo wgłębił się w temat.
Siedzę w temacie "od środka" i to jest po prostu złe.
Z komedią też ma to nie za wiele wspólnego. Raczej niezbyt się śmiałam.
Jedna wzruszająca scena Stenki i jej syna i to by było na tyle.
Ani to śmieszne, ani nie pokazujące głęboko tematu alkoholizmu i innych uzależnień.
Rola Cieleckiej tragiczna, wręcz niepotrzebna.
Film zbyt długi i momentami o niczym. Męczyłam się.