gate, gate, paragate, pan żabi król de l'absurd wciąż niezmiennie w doskonałej formie tu nadaje nowe znaczenie słowom: don't get worry, it's only a movie..
pomysł goni pomysł z minuty na minutę, każdy kolejny fragment jest zaskoczeniem - wiemy jak i gdzie film się zaczyna, ale za nic w świecie nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak i gdzie się zakończy.
oczekiwanie nieoczekiwanego z pasem transmisyjnym wiodącym do nowych wspaniałych światów - oto jest jedna z największych jego zalet.
c'mon, do you want to get us canceled?
nadto: nie chciałbym być złośliwy, ale w tym chlapniętym w dwanaście dni zdjęciowych a przysłowiowej antresolce z ubikacją farfoclu więcej jest pobrzęków, szumów, zlepów, ciągów osobliwie panem tadeuszem baranowskim podszytych, niźli w picowanym przez dwanaście lat z okładem Smoku Diplodoku.
tu nie liczą się obrazki, ale wiązki DNA podskórnej siekanki z podstawianiem nogi i sezamie otwórz się, łakocie i witaminy, nadkonkretna sieć połączeń, full lol kontent aus der gay paree oraz rezonansów ouvert sept/sept, trzymanie ręki na pulsie, a makówki na ogonie artyfikaltywnie inteligentnego l'extra terrestriala, jak również status ontologiczny postaci.
status ontologiczny postaci is the key.
is the key, od początku to mówiłem: chcąc przeniknąć relacje fikcji do rzeczywistości oraz wprost przeciwnie wręcz naprzemianlegle wspak zgoła bo do góry nogami i na lewą stronę tudzież połapać się na ile które jest które w sensie ścisłym i czy w ogóle - potrzebny jest trzeci komponent..
przecież to są tylko wygłupy, a znajdziesz je pod co trzecim filmem na tym najlepszym z portali..
a nawet pod co drugim, daję słowo - moją życiową ambicją numer dwa (już to po jutrzejszej wymianie szlafmycy na inną celem jej dopasowania do skarpetkokapci) jest być dla tego najlepszego z portali mniej więcej tym samym, czym był agent smith dla programu matrix. rozleje się po jego matrycy swoje ja ja ja ja ja, a potem się go wchłonie!
jednak najpierw szlafmyca i skarpetkokapcie..