Tytuł filmu to chyba żart Formana. Bo ani to o Goi, ani o jego duchach. Goja jest tu postacią
drugoplanową, w sumie nieciekawą, choć sprawcą kilku kluczowych dla filmu wydarzeń.
Film opowiada głównie o dziwnych, skomplikowanych relacjach między demonicznym
Lorenzem a niewinną, sponiewieraną przez niego Ines. Zostały tu świetnie oddane tło
historyczne (inkwizycja, rewolucja), uczucia i emocje, z obsesjami i fanatyzmem włącznie.
Jest napięcie, są zaskakujące zwroty akcji i wyśmienite aktorstwo, szczególnie Javiera
Bardema w roli Lorenza. Polecam. Choć zgodzę się, że film "Amadeuszowi" nie dorównuje.
O tak, zgadzam się, nic się o Goi nie dowiedziałam, tym bardziej że przyspieszono fabułe, i skupiono sie raczaej na rewolucjach
Poczytaj sobie trochę o twórczości Goi, a zrozumiesz aluzje z tytułu: Goya malował te wszystkie okropności, na które patrzył przez całe swoje życie, szczególnie wszelakie zawirowania historyczne i problemy zaplątanych w nie zwyczajnych ludzi. Forman pokazuje po prostu, co (hipotetycznie) pchnęło malarza w tą stronę, co uwarunkowało jego twórczość. A że wydarzenia przedstawione w filmie są na tyle przykre iż można je nazwać "duchami", "demonami" to chyba nikomu tłumaczyć nie trzeba.