PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=856901}

Duchy Inisherin

The Banshees of Inisherin
2022
7,4 74 tys. ocen
7,4 10 1 73672
8,1 105 krytyków
Duchy Inisherin
powrót do forum filmu Duchy Inisherin

Najnowszy projekt Martina McDonagha – „Duchy Inisherin” – to film bardzo prosty, podszyty jednak intrygującym wątkiem egzystencjalnym. Tym razem akcja nie odbywa się w Brugii ani za trzema billboardami za Ebbing, Missouri, tylko na małej, malowniczej irlandzkiej wysepce, na której nie dzieje się zbyt wiele. Codzienność składa się tam z dbania o swoje gospodarstwo, chodzenia do jedynego na wyspie baru i okazjonalnego odwiedzania kościoła. Struktury społeczne są tam wyraźnie utarte i trudno o jakąkolwiek zmianę.

Pádraic i Colm (w tych rolach Colin Farrel i Brendan Gleeson) to dwaj starzy przyjaciele, którzy ostatnie kilkanaście czy nawet -dziesiąt lat swojego życia spędzili na czczych pogawędkach przy kuflu. Colm jednak bez uprzedzenia postanawia zerwać tę znajomość, czego Pádraic za nic nie potrafi zrozumieć – ten błahy konflikt staje się główną osią opowieści. Poprzez kolejne rozmowy i interakcje między mieszkańcami wyspy dowiadujemy się więcej o ich charakterach i podskórnych problemach.

Film rozgrywa się w duchu „comedy of exasperation”, co można przetłumaczyć jako komedię rozpaczy czy komedię irytacji, często określaną także jako „feel-bad comedy”. Przez gęsty irlandzki akcent i żarty sytuacyjne prześwituje więc głęboki tragizm całej sytuacji. Pádraic, do tej pory niezdolny do introspekcji, zmuszony jest do rewaluacji wszystkich swoich wartości życiowych, postawiony przed wizją samotności i utraty życiowej stabilności. Motywacje Colma okazują się podobne w duchu – przez bylejakość życia na wyspie uznał, że chciałby zostawić po sobie jakąś spuściznę, dlatego woli skupić się na grze na skrzypcach niż na jałowej znajomości. W kluczowej dla konfliktu rozmowie ta dwójka wchodzi w dyskusję na temat iście filozoficzny – co warto po sobie zostawić? Czy lepiej dbać o pozytywne relacje z bliskimi i cieszyć się codziennym życiem, ale niczego więcej nie osiągnąć, czy może lepiej skupić się na samorozwoju i, kosztem samotności, pozostawić po sobie coś namacalnego? Pod względem moralnym więc, czy lepiej jest postępować samolubnie?

Ostatecznie obydwaj bohaterowie pozostają bezradni i nieudolni w swoich wyborach, mimo próby sprzeciwu zmuszeni do zaakceptowania bylejakości swojego życia. „Duchy Inisherin” stają się opowieścią o alienacji i niezrozumieniu, kryzysie egzystencjalnym spowodowanym brakiem życiowego spełnienia, brakiem możliwości oraz bliskości. W filmie pojawia się także wątek depresji, toksycznego rodzicielstwa, społecznego ostracyzmu i nieszczęśliwej miłości, a główny konflikt eskaluje od trywialnej sprzeczki do przemocy i samookaleczania… Nie są to tematy śmieszne, ale przez nałożoną na nie warstwę komedii oraz ironii, przyjmujemy je lekko i neutralnie. To właśnie ten balans między prostą komediowością a przejmującym pesymizmem wydaje się najciekawszym aspektem filmu i kluczową cechą twórczości McDonagha.

W tle kilka razy pojawia się także wątek polityczny – irlandzka wojna domowa z 1923 roku, rozgrywająca się poza zasięgiem i zrozumieniem mieszkańców wyspy. Podpisanie traktatu angielsko-irlandzkiego nagle i na stałe poróżniło obywateli Irlandii, rozbijając terytorium ich kraju na dwie połowy. Ten wątek jest jedynie lekko zarysowany, w jakimś stopniu rezonuje z fabułą filmu czy z irlandzkimi widzami, ale „Duchy…” nie próbują być traktatem narodowym. To wciąż przede wszystkim lekkostrawna rozprawka moralna o prostej konstrukcji.

„Duchy Inisherin” zostały gorąco przyjęte na festiwalu w Wenecji, najdłuższą w historii festiwalu, 13-minutową owacją na stojąco. Premiera w Irlandii odbyła się pod koniec października, ale „Duchy…” wciąż nie znikają z ekranów i dalej są żywo dyskutowane. Ogólnoświatowa narracja wokół tego filmu jest bardzo pozytywna, jednak wydaje nam się to nie poparte niczym konstruktywnym i głęboko przesadzone. Jeśli ktoś jest fanem sardonicznego humoru i stylu McDonagha, zapewne polubi ich irlandzkie wcielenie, bo nie odstaje ono poziomem od reszty jego twórczości. W przeciwnym razie jednak można nie znaleźć w tym filmie nic dla siebie. Fabuła ostatecznie nie jest w żaden sposób zniuansowana ani nie zostaje rozwiązana, a wspomniane wcześniej konflikty wewnętrzne nie wybrzmiewają zbyt dobrze i stanowią małą część całego doświadczenia. Jeśli więc nie chwyci nas chemia między aktorami czy kilka sytuacyjnych żartów, poza pięknymi widokami zielonej wyspy „Duchy Inisherin” nie oferują sobą nic wyjątkowego.

Całość tekstu i podobne treści można znaleźć na naszej stronie na Facebooku – Bocznym Nurtem.
https://www.facebook.com/BocznymNurtem/
Zapraszam! :)