Genialny. Mam problem z wystawianiem oceny 10/10, ale tej produkcji należy się właśnie taka nota. Scenariusz, reżyseria i gra aktorska są na najwyższym poziomie. Dla mnie ten film jest niczym precyzyjnie zaplanowana sztuka, w której każdy element ma sens i nie jest przypadkowy.
Nie czytałem wszystkich komentarzy pod filmem, ale wydaje mi się, że nie znalazłem podobnej interpretacji. Moim zdaniem, film głównie opowiada o zmarnowanym potencjale i poszukiwaniu celu w życiu. (Tak się złożyło, że przed obejrzeniem filmu rozmawiałem na ten temat).
Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że głównymi bohaterami są tak naprawdę Colm i Siobhán, choć historia pokazana jest z perspektywy Pádraica. To Siobhán wykorzystuje swój potencjał i robi to, co dla niej najlepsze. Colm jest przykładem osoby, która zamiast się spełniać, próbuje negocjować z "głupotą" (choć nie do końca jest to głupota, a raczej hamulce wynikające z poczucia obowiązku), przez co dosłownie traci siebie, swoje zdolności i narzędzia.
Pádraic tylko wegetuje, podczas gdy Colm stara się coś zrobić ze swoim życiem, ale nie potrafi stanowczo powiedzieć "nie", przez co zamiast rozwinąć swój potencjał, stworzył tylko jedną piosenkę i się wypalił (jak ten dom) – wypalił się, ponieważ próbował dogadać się z Pádraiciem.
A teraz bardziej szczegółowo:
"Colm, idziesz do pubu?" Czy to nie brzmi jak ta natrętna myśl, zły nawyk, który w swojej wygodzie powstrzymuje nas od zrobienia czegoś więcej? Może czegoś, o czym zawsze marzyliśmy? Colm słusznie pewnego dnia stwierdza, że Pádraic ma na niego zły wpływ i próbuje się od niego odciąć (dosłownie). Niestety, tak jak rzucenie palenia raczej nie udaje się z dnia na dzień, tak samo będzie i w tym przypadku. Udawanie, że Pádraic nie istnieje i unikanie go nic nie da – wręcz przeciwnie, będzie jeszcze gorzej.
Tutaj pozwolę sobie trochę zboczyć i pobawić się w psychologa, bo podczas filmu przyszła mi do głowy taka myśl, że być może Colm mógłby robić swoje, gdyby zaakceptował Pádraica. To jak z naszym wnętrzem – jeśli coś w nas jest, a my to odrzucamy, będzie nam to szkodzić. Lepiej zaakceptować niechcianą część siebie.
Bycie niemiłym to największy zarzut. Bo dbanie o innych POWINNO być ważniejsze niż dbanie o siebie, prawda? Najbliżsi chcą dla nas dobrze i jesteśmy z nimi związani w taki sposób, że uwiązane mamy również skrzydła.
Pádraic uważa Colma za przyjaciela, ale nie może znieść tego, że on potrafi żyć bez niego, a co gorsza – jeszcze się przy tym dobrze bawi, spełnia, a inni go za to lubią. Cóż to za przyjaciel, który ściąga cię w dół, nieprawdaż? I to chytrze, pod przykrywką bycia miłym i troskliwym, tak że przed innymi to ty wyglądasz jak "ten zły".
Jest tu fajna scena z panią McCormick, która na zarzut bycia niemiłą odpowiedziała, że nie chciała być niemiła, tylko dokładna (czy coś w tym stylu).
Na początku pani McCormick przypomina też Siobhán, ile lat minęło od śmierci rodziców. Siobhán niby żyje sama, ale od ośmiu lat nie trzyma steru, tylko stoi w miejscu.
Dla mnie pani McCormick to symbol nagiej prawdy – wiadomo, nie zawsze jest miło usłyszeć prawdę. Ona praktycznie co jakiś czas po prostu stwierdza fakty, bezpośrednio, i tyle.
Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, oczywiste było skojarzenie ze śmiercią i z banshee (tytułową) – rzeczywiście, McCormick przepowiada śmierć, ale bardziej odpowiada mi to, co napisałem wcześniej. Zresztą, w symbolice mitologicznej śmierć oznacza coś dobrego – stare umiera, a rodzi się nowe. W tym sensie jak najbardziej to pasuje.
"Pani McCormick u nas rzadko bywa", idź do pubu, nie przeszkadzaj nam – "Na jej widok chowasz się za murkiem". Siobhán, tak jak Colm, rozmyśla nad swoim życiem. Tym razem nie próbuje się ukryć za murkiem. Ale Pádraic, podobnie jak w przypadku Colma, próbuje jej w tym przeszkodzić.
Hamulcowi, gdy już rozpoznają, że nie będzie łatwo, łączą siły (Dominic i... osioł). Osioł to oczywiście piękny symbol w tym kontekście. A jak słusznie powiedziała Siobhán: miejsce zwierząt jest na zewnątrz.
Osioł jest tak głupi, że choćbyś rzucał w niego wymownymi znakami, prędzej je zje i zdechnie, niż zrozumie. Ten film pokazuje, że nie ma tu miejsca na negocjacje. Trzeba się odciąć (ale nie odcinać swojej potencji), bo ta hamulcowa strona nie jest w stanie w żaden sposób pojąć i pozwolić na nasz rozwój.
Wojna domowa, czyli wojna wewnętrzna. Czy to przypadek, że akurat gdy Siobhán wypłynęła ("za wodę" – kolejny ładny symbol, przejście przez głęboką wodę), wojna ustała? Okazało się jednak, że to, czego nie znamy i nie rozumiemy ("nie wiem, o co walczycie"), nie jest takie straszne, a wręcz przeciwnie – jest dla nas rozwojowe.
Siobhán zrobiła swój pierwszy poważny krok "ręką" ;) gdy pomachała pani McCormick (daleko za wodą), a ta pokazała jej, żeby do niej przyszła. W tym momencie przerywa Dominic, który wyznaje jej, co do niej czuje. To nawiązuje do tego, o czym wcześniej pisałem (znowu pobawię się w psychologa) – tak, czasem dla swojego dobra trzeba powiedzieć "nie" ludziom, którzy cię kochają. Którzy są mili. Czasami będzie to oznaczało nawet ich śmierć (niedosłowną).
Inne:
– Wszystko zaczyna się o godzinie 2:00, o 2:00 dom później płonie. Kadry z początku i końca są podobne. To często spotykany zabieg, ale fajny. Niczym alfa i omega, co mogłoby wskazywać, że koniec tej historii nie jest ostateczny.
– Postać Pádraica ogólnie jest bardziej skomplikowana, niż chciałoby się go na początku zaszufladkować. Świetnie pokazana przemiana bohatera z miłego i poczciwego w kogoś, kto może być zdolny do zabójstwa.
– Pádraic, mimo że powszechnie uważany za głupca, niejednokrotnie mówi mądre rzeczy i dobrze konfrontuje naszych dwóch bohaterów. Bo nawet głupi czasem powie coś mądrego.
– Fajny kontrast pokazany z policjantem – policjant to mundur. A potem pokazany gdy śpi nagi, a w tym czasie jego przygłupi syn zabiera mu bimber.
– Ksiądz to, wiadomo, gryzące sumienie. Spaczone tym, co wpajano od dziecka, ale jednak sumienie.
– Colm stara się, żeby Siobhán przyznała mu rację kilka razy. Ona jednak nie dyskutuje z nim, tylko wychodzi. Wymowne.
– Samo miejsce akcji: wyspa. Ograniczenie, izolacja.
Dobra, kończę, bo mógłbym jeszcze pisać i pisać, a praca sama się nie zrobi. Zapraszam do dyskusji, chętnie poznam wasze punkty widzenia.