Generalnie film oceniam jako naprawdę dobry, tylko, że właśnie czegoś mi trochę zabrakło. Akcja niby cały czas, ale jednak zabrakło mi jakiejś finalnej mocnej sceny walki. Być może jest to kwestia tego, że nastawiałem się na coś innego, nie wiedząc, że praktycznie cały film bedzie opierał się na zrzucaniu bomb i próbie zestrzelenia wroga w powietrzu. Nie miałem żadnej wiedzy na temat tego jak ta walka pod Dunkierką wyglądała, i może stąd inne oczekiwania. Finalnie jednak ujęcia genialne zarówno ze strony morza jak lądu.
Nie rozumiem jednak powszechnego zachwytu nad grą Harryego Stylesa. Można wręcz powiedzieć, że srednio się tam nagrał. A jeśli już się cos odzywał to dla mnie strasznie mało przekonujące to było. Niczym mnie nie zaskoczył, kompletnie niczym. Lepiej niech śpiewa
Można wiedzieć gdzie obejrzałeś film jeśli premiera na płytach i różnych vod jest dopiero 12 grudnia? :)
Może był na premierze i dopiero teraz podzielił się z nami swoimi przemyśleniami.... a co ? Tak bardzo zależy Ci, żeby usłyszeć, że ściągnął film z torrentów ??
Akurat w przypadku Nolana, traci się wiele, rezygnując z kina na rzecz choćby BR na dobrym domowym sprzęcie, choćby ze względu na 70mm których on używa.
Moim zdaniem ten film trochę ciężko zakwalifikować. Nolan przyzwyczaił Nas do tego, że kino rozrywkowe podniósł do miary sztuk, przez przywiązanie do detali, ograniczenie CGI do minimum (gdzieś czytałem, że w Transformersach Bay'a w 15 czy 20 minutach jest więcej CGI niż w całej Nolanowskiej trylogii Batmana) czy choćby kręcenie głównie na kliszy. Ale cały czas było to kino rozrywkowe z charakterystycznymi dla niego cechami. Dunkierka takim filmem nie jest. Nawet ciężko zakwalifikować ten film jako stricte wojenny. To bardziej przypominało dokument o operacji Dynamo rodem z NatGeo tylko w formie sztuki i z budżetem $100mln.
Film mi się podobał, bo bardziej od fabuły przywiązuję wagę do tych elementów artystycznych ale podejrzewam, że sporo osób mogło się zawieść. Z całego filmu w głowie została mi scena lotu ślizgowego Spitfire, który 15min szybuje sobie w tą i z powrotem, niewysoko nad głowami żołnierzy... Absurdalność tej sceny tak mi do Nolana nie pasuje, że to o niej myślę najbardziej... Nie znam się na tym temacie i na razie nie znalazłem wypowiedzi jakiegoś specjalisty (tylko kilku pseudo) czy takie coś jest możliwe. Bo, że szybowanie, nawet dużym pasażerskim liniowcem, jest to każdy wie. Na "Katastrofy w przestworzach" jest odcinek o bodajże dużym Airbusie, któremu na wskutek błędu w przeliczeniu paliwa przez obsługę naziemną, zatankowano za mało paliwa, które skończyło się w nocy gdzieś nad oceanem i doszybowali do jakiejś wyspy, bijący tym samym rekord odległości w takim locie ślizgowym, ale byli na pewnie 10 000m czy innej przelotowej, taki samolot pasażerski ma kilkanaście razy większą powierzchnię nośną skrzydeł niż Spitfire, mieli odpowiednią prędkość itp. A nasz bohater szybował sobie (w obie strony!!!) na wysokości 20-piętrowych PRL-owskich wieżowców! I jak mówiłem, nie znam się, ale jestem pewien, że wysokość, ciśnienie, rozpiętość skrzydeł, temperatura powietrza itp warunki muszą być spełnione, żeby nam taki samolocik nie spadł jak kamień w wodę... Nolan właśnie do takich "dupereli" zawszę wagę przykładał, więc tutaj albo jakiś zamierzony efekt artystyczny, którego nie zrozumiałem, albo taki lot jest możliwy i do wykonania, albo zwyczajnie nie jest to Nolana najlepsze dzieło..