PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30701}
8,7 239 tys. ocen
8,7 10 1 238783
9,0 92 krytyków
Dwunastu gniewnych ludzi
powrót do forum filmu Dwunastu gniewnych ludzi

Film moim zdaniem doskonale odzwierciedla jedną rzecz: wielu ludzi, często decydujących o bardzo ważnych sprawach, zaślepionych jest przez rozmaite czynniki: uprzedzenia, prywatne interesy, często nawet zbliżający się mecz, którego nie chcą przegapić. Każdy z przysięgłych reprezentuje tutaj inny typ człowieka, a konfrontacja między nimi wybada nadzwyczaj interesująco i czyni ten film tak genialnym. W tym kontekście przypomina mi się sposób, w jaki najczęściej robi się politykę: prawie zawsze o podjęciu jakiejś decyzji decyduje tak w istocie mało znaczący czynni jak przynależność partyjna, albo nawet niechęć polityków względem siebie. Gdy głębiej się nad tym zastanowić wydaje się to przerażające.
Jest jeszcze jeden ważny aspekt tego filmu: na samym początku wszyscy niemal jednogłośnie decydują się na skazanie oskarżonego na śmierć, gdy jednak pojawiają się pierwsze wątpliwości wielu nie potrafi wytłumaczyć swojej decyzji. Okazuje się, że po prostu idą za głosem tłumu. Kolejna przerażająca rzecz obnażona przez film, która zaobserwować możemy bardzo często w społeczeństwie. Niestety, w rzeczywistości bardzo rzadko zdarza się taki pan Davis, osoba, która wstrzyma się z podjęciem decyzji, dopóki nie zostaną ustalone wszystkie fakty. Jak wielu niewinnych ludzi (nie tylko w sądach) zostało w ten sposób skazanych? Jak wiele błędnych decyzji w ten sposób podjęto?
Oprócz tego naprawdę świetna gra aktorska, niemal każdy z aktorów idealnie wcielił się w soją rolę (może oprócz pana nr 2).

ocenił(a) film na 8
xysio_2

Muszę przyznać, że masz bardzo trafne spostrzeżenia i myślę, że głównym zamysłem tego filmu było właśnie pokazanie ludziom, nie tylko tym będących przysięgłymi, po pierwsze jak krzywdzące w skutkach mogą być zbyt pochopne decyzje, a po drugie jak ważną rolę odgrywa psychologia tłumu. Często ma bowiem miejsce sytuacja, w której ludzie bezmyślnie podążają za zdaniem głównych orędowników jakiejś teorii, takich krzykaczy, których spora część się po prostu boi. Sensownie swój pogląd potrafiło udokumentować 2-3 przysięgłych ( szczególnie pan w okularach, który był w kinie) zaś resztę tak naprawdę mało to interesowało, ew. właśnie podążali za głownym nurtem. W polityce, szczególnie takiej jak w Polsce jest identycznie. Moda, tanie slogany i ludzie to kupują. Brak jest jakiejś retorycznej myśli, która potrafiłaby się wybronić tak samo jak potrafiła się wybronić obrona Davisa, przekonując przy okazji 11 gniewnych. Tak na marginesie istnieją przypadki np. błędnego wyroku i wykonanej kary śmierci w USA nawet dzisiaj, ponad 50 później, przy "wspaniałej" technice i przysięgłych odpornych na naciski, bez uprzedzeń itd. Tego się moim zdaniem nie da wyeliminować...

ocenił(a) film na 10
Tomek_filmweb

Bardzo dobre dwa powyższe komentarze - popieram. Od siebie dodam, że wkurzało mnie to iż akcja rozgrywa się w jednym pomieszczeniu (prócz sceny początkowej i końcowej) a później dowiedziałem się, że to był celowy zabieg Lumeta. Reżyser chciał też pokazać w jakich "dusznych", klaustrofobicznych, warunkach muszą podejmować arcyważną decyzje o życiu lub śmierci człowieka (choć ja wolałbym aby w filmie było uniewinnienie lub dożywocie). Pod tym kontem też były robione zdjęcia.

ocenił(a) film na 9
Tomek_filmweb

Dla mnie kara śmierci sama w sobie jest reliktem przeszłości i powinna być całkowicie zakazana we wszystkich państwach, niestety konserwatywne społeczeństwo amerykańskie długo jeszcze nie dopuści do jej zniesienia, przynajmniej w niektórych stanach. Samo ryzyko skazania na nią kogoś niewinnego powinno być wystarczającym argumentem za jej zniesieniem.
Dla mnie ludzie zbyt często są pewni swoich racji, uważają się za wszechwiedzących i w dyskusjach bronią swojego stanowiska za wszelką cenę, nie dopuszczając myśli, że mogli się pomylić. W ten sposób dochodzi do sytuacji, w której większość debat politycznych, czy społecznych (np. ateizm kontra religia) zamienia się w bezmyślną, zupełnie nic nie wnoszącą kłótnię. I to świetnie pokazuje ten film - zauważmy, że na początku Davis wcale nie jest przekonany o niewinności chłopaka, on po prostu, w przeciwieństwie do pozostałych, dopuszcza taką możliwość do siebie.
Szkoda, że tak wiele lat po powstaniu tego filmu ludzie nadal w wielu dyskusjach używają argumentów typu "jesteś idiotą", "to jest niemożliwe", czy "ja panu nie przerywałem". I świat stoi w miejscu.

ocenił(a) film na 8
xysio_2

Odpowiadam ci po 1,5 roku, może kiedyś to przeczytasz, a jeżeli nie to może ktoś inny pociągnie dyskusję.

Niesprawiedliwe skazanie na karę śmierci to małe dziecko, które bawi się niebezpieczną zabawką, potem robi krzywdę innym i nie ponosi konsekwencji. Co do pewności racji, to moim zdaniem życie po prostu wymusza konkretne i szybko podejmowane decyzje w wielu sprawach. Ludzie potrzebują wyrazistych postaci o konkretnym poglądzie, to jest dosyć oczywiste i po prostu nie może być inaczej. Tacy ludzie skupiają te masy, które nie mają takiej siły przebicia, animuszu, wahają się, nie chcą wziąć odpowiedzialności. De facto dotyczy to różnych profesji, oczywiście szczególnie klarowne jest to w polityce. To banał, ale jak spojrzysz tylko na XX w. to zobaczysz tylu wariatów i manipulatorów w tej profesji, którzy tworzyli systemy pożerające miliony ludzi. Od czego się zaczynało? Od tego, że obrazy niepozornego, małego faceta nie znalazły uznania? Można długo mówić co by było gdyby. Faktem jest, że ten mały facet o średnim intelekcie umiał porwać za sobą tą masę ludzi. Kiedy i kogo to moim zdaniem mało ważne. Natura ludzi się nie zmienia, Oświęcim 70 lat temu tak samo miałby podatny grunt dzisiaj patrząc na możliwości człowieka do czynienia zła. To, że x naród jest tak uwarunkowany, a naród y od zawsze był uciemiężony też nie ma znaczenia. To kwestia człowieka jako takiego, nie żadnych grup społecznych, czasów, uwarunkowań politycznych. Pamięć też jest krótkotrwała, jeżeli zrobimy sobie złamiemy rękę jeżdżąc brawurowo na rowerze, to po jakimś czasie np. z nudów wykluczamy z pamięci ból po złamaniu ręki i dalej jeździmy brawurowo. Stała zmiana to duży wysiłek, ludzie z założenia dążą by było im łatwiej. Co do debat, telewizji itp. uważam to po prostu za głupotę. Przekonany pan namawia przez telewizor do swoich racji, pewny swego jak mówisz w zaparte. Absurd totalny, materiał do skeczu Monty Pythona. Trochę zbaczam z tematu, ale dyskusje na temat religii jakkolwiek publicznie to mniej więcej dla mnie taka sytuacja jakbym poszedł do radia i zaczął opowiadać jak kocham się z dziewczyną, jak urozmaicam sobie z nią życie erotyczne i przekonywał innych że moje pomysły są najlepsze... Moim zdaniem każdy potrzebuje sfery tylko własnych rozważań i przekonań, myśli tylko dla siebie, które można wzbogacić delikatnym nakreśleniem opinii w danym temacie z inną osobą, która może wskazać nam nowe pole do dalszych przemyśleń. Ludzkim sacrum nie jest religia lub jej brak głośno artykułowany, tylko ta intymność i zadawanie pytań samemu sobie, poszukiwanie i analizowanie, któremu pomaga obserwacja świata i rzeczy na nim się dziejących. wszelkie struktury nagabywania z jednej czy drugiej strony po prostu uwłaczają nam. Poruszyłem akurat ten temat, ale tak jest de facto ze wszystkimi aspektami życia o których decydujemy. Sztuką jest po prostu umiejętne segregowanie i ocenianie docierających do nas informacji i przeżytych doświadczeń czyt. popełnionych błędów. Myślę, że dzięki temu można stworzyć jakąś tam małą niezależność, która i tak nas wymiesza z masą, ale przynajmniej nam samym się funkcjonuje trochę lepiej, bo świadomiej własnych przekonań. Tak przynajmniej mi się wydaje, ja niestety jestem dosyć rzadko pewny swoich racji i też się spinam na tą pewność. Podsumowując: ,,Ludzie ogólnie kreują się na mocnych, żeby ukryć swoją słabość, przez to stają się samotni." - K. Kieślowski.