PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=464478}

Dystrykt 9

District 9
2009
7,1 226 tys. ocen
7,1 10 1 226183
7,5 59 krytyków
Dystrykt 9
powrót do forum filmu Dystrykt 9

Jak dla mnie-fabuła cieniutka,"krewetki -obrzydliwe,ponadto ogrom niedorzeczności,efekciarska siekana,gama wulgaryzmów,żaden klimat a ponadto sposób ujęć i montażu-żenada..Myślę,że potrafię rozgraniczyć dobry film Sci-Fi od badziewia.Ocena 1/10

ocenił(a) film na 3
protektorianin

Ale jesteś uparty. :) I od razu całym gatunkiem się stał. OKI widzę, że bardzo bierzesz do siebie opinie o filmach, jakbyś sam był ich autorem (no chyba że! xD). Ja już się nagadałem, niestety nic nowego się nie dowiedziałem, ale trudno. Pozdrawiam obie strony walczące. ;)

użytkownik usunięty
protektorianin

Dokładnie, film ciekawy i z przekazem. Dobry SF który zasługuje na dobre recenzje.

ocenił(a) film na 9
rydlu7

Obejrzyj go jeszcze raz.

ocenił(a) film na 9
rydlu7

Myślę, że w twoim przypadku nastąpił czas aby obejrzeć Smerfy, one są bardzo rozgarnięte.

ocenił(a) film na 8
protektorianin

Prawda jest taka, że każdy może tłumaczyć sceny jak mu wygodnie ( możliwe ,że taki był cel).
-Broń - robiona ze śmieci które przywiozły ze sobą krewety ( po co ludzie mieli konfiskować wszystko - pewnie na początku nie chcieli podskakiwać (strach)).
-Slums - gdzie 1mln potencjalnie niebezpiecznych mieszkańców byście zamknęli.
itd. reszty nie dopisze bo to tylko przykład.

Butcher_fl

Chęć tłumaczenia niedoróbek zaczyna prowadzić do katastrofalnego absurdu.

- Jak to zrobiona ze śmieci, które przywiozły krewetki? A kto by im pozwolił coś przywieźć? I kto miałby tę broń robić, skoro bodaj jedynymi istotami z kosmosu, które dysponowały inteligencją był Chris z synem? I po co miałby robić, skoro nikt z tego nie strzelał? I ile tych śmieci miałoby być, bo jeśli broni starczało na 28 lat handlu, to "przewiezionych" śmieci powinno być wielokrotnie więcej. Pomysł, że ludzie się bali i nie chcieli podskakiwać, jest wręcz karkołomny, bo jeśli się kogoś boisz, nie dajesz mu broni, ani nie pozwalasz mu robić broni (czyli nie dajesz mu takiej możliwości). Co więcej, jeśli ewakuujesz krewetki np śmigłowcem (jeśli widzisz inny sposób, to chętnie posłucham) przewozisz kilka-kilkanaście osób. A wtedy strach znacząco maleje. Uniemożliwienie posiadania/wytwarzania broni jest nie tyle kwestią inteligencji, co zwykłego instynktu samozachowawczego. Gdyby ludzka rasa kierowała się zasadami, które proponujesz, to prawdopodobnie bylibyśmy od dawna wymarłym gatunkiem.

- Nigdzie. I gwarantuję, ze stuprocentową pewnością, że ze statku ludzie nikogo by nie zabrali, prócz może kilku osobników (opinia publiczna zapewne dowiedziałaby się, że tych kilku to cała załoga i więcej nikogo nie było). Reszta zwyczajnie by się zagłodziła. Krewetki były niebezpieczne nie tylko ze względu na agresję fizyczną, ale również dlatego, że jako żywe istoty musiały chorować, czyli być nosicielami bakterii, wirusów itp., które mogły być dla ludzi potencjalnie zabójcze. Tylko całkowicie nieodpowiedzialny oszołom ryzykowałby ewakuację miliona obcych istot, mogących doprowadzić do epidemii na którą nie ma gotowego lekarstwa. Nie mówiąc o tym, że nie znalazłbyś państwa, które zgodziłoby się być przystanią obcych. Milion krewetek, to milion obywateli, których trzeba nakarmić, a którzy nie pracują, czyli kosztują, co niekoniecznie podatnikom musi się podobać.

Innymi słowy, gdyby taka historia istotnie miała miejsce, to finał byłby dużo gorszy niż w filmie.

ocenił(a) film na 3
orion_2

10/10

ocenił(a) film na 9
Jaho63

Przesyłam pozdrowionka. ;)

ocenił(a) film na 3
rydlu7

Przyjmuję Twoje przeprosiny i tylko dodam,że szanuję ludzi,którzy potrafią użyć tego "magicznego" słowa.Ze swojej strony również przepraszam za wszystkie ostre i obraźliwe słowa.Myślę,że jest wszystko o.k.

tomton

Hahahahhahah, nie mogę z Was ludzie. Dwie strony klepania się nawzajem po plecach przez "znawców". - Ohohoho, a pamiętacie tę scenę, na której wybuchłem śmiechem? - Tak, hahaah, ależ był ubaw, ależ był ubaw! Ty to jesteś. - Dziękuję, że się zgadzasz przyjacielu docencie, ależ świetnie, że cała reszta świata to debile, ale my z naszymi wyszukanymi gustami możemy tu siedzieć, gnoić to gówno i w ogóle nie być przy tym kompletnymi dupkami!

ocenił(a) film na 9
tomton

Tylko nie rozumiem jednego... Ty Tomtonek adekwatnie stawiasz na swoich poglądach odnośnie tego filmu. Wiem, że są one wyjęte z Twojego wnętrza i piszesz dosłownie co myślisz. Tylko nie rozumiem dlaczego osoba taka jak Ty podważa decyzje odnośnie nominacji i przyznanych nagród. (kopia).
1.Złoty Glob - najlepszy scenariusz 2010
2.BAFTA - najlepszy(a) reżyser, scenografia, zdjęcia, dźwięk, montaż, scenariusz adoptowany 2010.
3.Złoty Laur - Nagroda im. Darryla F. Zanucka dla najlepszego producenta filmowego.
4.ADG - Najlepsza scenografia w filmie fantasy.
5.LAFCA - Najlepsza scenografia, Nagroda nowego pokolenia.
6.Teen Choice - Ulubiony film science-fiction i aktor.
7.BSFC - Najlepszy nowy twórca filmowy.
8.Eddie - Najlepszy montaż dramatu.
9.Hugo - Najlepsza prezentacja dramatyczna - długa forma
10.Złoty Popcorn - Najlepsza przerażająca kreacja.
11.SatelitaNajlepsze efekty specjalne

Robert Habros, Charlie Bradbury, Stephen Pepper, Winston Helgason
12.Saturn - Najlepszy film zagraniczny... i wiele innych... Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 3
protektorianin

No, ale powiedz, jeżeli coś dla Ciebie jest zupełnie niewytłumaczalne, coś jest pomysłem niemożliwym, (np. gość, który wydala z siebie ciężarówkę ;) ) czy wówczas lista nagród przekona Cię do tego, że jednak coś jest możliwe???
Poza tym, z niektórymi nagrodami się zgadzam. Bo "Najlepsza przerażająca kreacja" - faktycznie krewety były zrobione odpychająco. "Najlepsze efekty specjalne" - może porównując do Transformersów, Matriksów czy Avatarów nie były powalające, ale też nie były złe. Natomiast nagroda za najlepszy scenariusz była albo politycznie ustawiona, albo faktycznie udzielają jej haburgerożerni, tłuści, bezmózgowi amerykańce. ;) :)

Jaho63

Film dostał nagrody za polityczną poprawność, co jest aż nazbyt oczywiste.

A tak na marginesie, odnośnie fachowości opiniotwórczych mózgów:

"Znany zachodnioniemiecki krytyk i kolekcjoner dzieł mistrzów, Bered H. Feddersen, urządził w galerii we Frankfurcie nad Menem wystawę prac odkrytej przez niego japońskiej malarki Yamasaki. Po kilku dniach wszystkie dzieła Japonki zostały sprzedane, a prasa drukowała entuzjastyczne recenzje krytyków. Wówczas Feddersen ujawnił, że wszystkie wystawione obrazy namalowała szympansica Berbelchen z cyrku „Williams”. On tylko dostarczył jej pędzel i farby, a małpa w ciągu trzech godzin stworzyła 200 „wybitnych dzieł”. Jakiż komentarz jest tu potrzebny?..."

Chwalmy artystyczny kunszt szympansów!

ocenił(a) film na 3
orion_2

Tak, tak. Najgorsze, że mocno wątpię czy ta "operacja" nauczyła trochę pokory owych "znawców", czy raczej tylko oburzenie i jakieś mętne tłumaczenia byle dalej wszystko było wzniosłe na siłę?

Jaho63

Nie nauczyła, bo takich historyjek jest więcej, np o malowidle, które przez długi czas wisiało na wystawie do góry nogami, czego żaden ze znawców nie zauważył, lub o rusztowaniu, którego po remoncie muzeum nikt na czas nie wyniósł, więc zwiedzający podziwiali w zachwycie, na zasadzie - jeśli coś stoi w muzeum, tzn że jest eksponatem, a jeśli jest eksponatem, to na wszelki wypadek należy podziwiać, aby nie wyjść na buraka. Prawdopodobnie, gdyby pojawił się trzeźwy głos: "Przecież to nie eksponat, tylko zwykłe rusztowanie", to pewnie grono "znawców" odpowiedziałoby z oburzeniem: "Nie dorosłeś do sztuki na tak wysokim poziomie". Niestety żadnych dyskusji nie było, bo "eksponat" czym prędzej wyniesiono. Cóż, należy się cieszyć, że wyniesiono, bo przecież można było najpierw dla niepoznaki przyznać kilka nagród "eksponatowi" za nowatorskie i awangardowe podejście do sztuki, a dopiero potem cichcem wynieść na budowę...

"Dystrykt" został nagrodzony za tzw. przesłanie, które oczywiście jest. Scenarzysta zwyczajnie zignorował brak logiki wydarzeń, ponieważ uznał, że priorytetem jest przesłanie. I tu właśnie pojawia się dość istotny znak zapytania - po co wmontowywać akcję, oraz całe to przesłanie w formułę s-f, skoro wyjdzie z tego kwadratowa bzdura? Czyżby dlatego, że uznał, iż i tak duża część widowni tego nie zauważy? I czyżby dlatego, że konwencja s-f przysporzy większą frekwencję, więc dla zwiększenia liczebności publiki po prostu machnął zupełnie ręką na logikę?
Jeśli tak, a wszystko na to wskazuje, to szanowny scenarzysta uznał, że przeciętny odbiorca jest matołkiem, który bez wybuchów, strzelanin i mięsnych dialogów filmu nie będzie chciał obejrzeć, za to zupełnie ślepy będzie na monstrualne bzdury w scenariuszu, bo ich po prostu nie będzie w stanie dostrzec.
Dlatego gdy widzę delikwentów, którzy klaskają uszami i z uwielbieniem mówią o prześwietnej fabule, to mnie pusty śmiech ogarnia. Jeśli ten film ma wytyczać szlak dla przyszłego ambitnego kina spod znaku s-f to sorry, ale ja tego oglądać nie chcę. Jedyne co chciałbym obejrzeć to prequel, aby zobaczyć jak radzi sobie "wyobraźnia" scenarzysty z tym całym bałaganem, który zrobił w "Dystrykcie". Niestety pewnie nigdy się nie doczekam tej wielkiej chwili, a szkoda.

ocenił(a) film na 8
orion_2

Szympans nie wyreżyserowałby Dystryktu, poza tym reżyser tego filmu nie wymaga od widza wysokiej erudycji.

farba_plakatowa

Bez przesady. Jestem absolutnie przekonany, że żadnej Ameryki nie odkryłem i każdy mógłby zobaczyć to co ja, gdyby tylko chciało mu się poświęcić małą chwilę na zastanowienie.

Jeśli facetowi zabrakło paliwa tuż pod stacją benzynową po czym miesiąc duma jak tu ten samochód teraz odpalić i nic. A w momencie, gdy go ktoś zabiera z tym autem w sam środek dżungli amazońskiej, to on nagle błyska intelektem i syntetyzuje paliwo ze starych lodówek, które jakiś cudem tam znalazł, to raczej nie trzeba erudycji, żeby stwierdzić, iż coś jest nie tak. Jeśli widzisz film, gdzie kidnaperzy porywają ofiarę i zamykają ją w piwnicy pełnej sprawnych telefonów komórkowych z aktywnym zasięgiem, to też nie trzeba być myślicielem, aby zrozumieć, że to są jakieś ponure żarty z widza, a nie scenariusz z prawdziwego zdarzenia.

ocenił(a) film na 3
orion_2

"Jeśli widzisz film, gdzie kidnaperzy porywają ofiarę i zamykają ją w piwnicy pełnej sprawnych telefonów komórkowych z aktywnym zasięgiem" - no, nie byłbym zaskoczony gdyby połowa zafascynowanych scenariuszem Dystryktu tak właśnie zrobiła. xD

ocenił(a) film na 8
Jaho63

domniemywałabym syndrom sztokholmski:P.
Nie chodzi o fascynację, ale o możliwość postawienia nawiasu tam, gdzie pedanteria w szukaniu twardych praw i prawdopodobieństwa psuje odbiór filmu. Pamiętam dyskusję o "dochodzeniu" Jennifer Lynch, film jakoś tam analizujący psychikę seryjnego mordercy, a dyskusja o fizycznej możliwości przestrzelenia opony jadącego samochodu. Nie można przestrzelić opony ergo analiza nietrafiona :P.

ocenił(a) film na 3
farba_plakatowa

Syndrom Sztokholmski to o ile pamiętam, kiedy ofiary zaczynają się bratać z porywaczami. A tutaj mamy porywaczy którzy chcą żeby im ofiary zwiały. To raczej syndrom pacański. ;)
Jeśli chodzi o film to wcale nie trzeba markodokładności, wystarczy nie olewać i nie przepychać w scenariuszu kompletnych bzdur.

ocenił(a) film na 3
farba_plakatowa

Szympans i obraz jest tylko jaskrawym przykładem, nie bądź taki dosłowny. I nikt tu o wysokiej erudycji nie prawi. Sam nie uważam siebie za fenomena, ale od głupoty w tym filmie aż kipi.

ocenił(a) film na 8
Jaho63

bywa, że krytyka jest do luftu, ale nie słyszałam, żeby Dystrykt był promowany przez jakąś zachodnioniemiecką tuzę. Poza tym jaką konkurencję na rynku s-f miał wtedy ten film?

ocenił(a) film na 3
farba_plakatowa

"Poza tym jaką konkurencję na rynku s-f miał wtedy ten film?" - aaaa to już zupełnie inna para kaloszy. Tylko, że nam jako widzom powinno zwisać, że reszta była jeszcze głupsza?

ocenił(a) film na 8
Jaho63

Jeśli chcemy dyskutować o miarodajności oceny krytyków, to myślę, że jakość filmów z którymi konkurował Dystrykt nie powinna nam być obojętna.

ocenił(a) film na 3
farba_plakatowa

Tak, jeżeli miarodajność konkursowa jest meritum a nie argumentem w wymianie poglądów na temat filmu. ;)
No, ale jeśli chcemy sobie popsioczyć trochę to OK. Po części taka pustynia intelektualna w pozostałych propozycjach może tłumaczyć z pozoru absurdalne nagrody. Jednak patrząc już tylko na wypowiedzi na tym forum, nie jestem pewien czy i wśród jurorów nie trafią się osoby z... hmmm... zwiększoną dawką tolerancji na absurd? ;)

ocenił(a) film na 3
tomton

moim zdaniem,też film beznadziejny.Przez cały film trzymałam ręce przy buzi aby nie zwymiotować.Ocena 1/10

ocenił(a) film na 3
chumppers

Miło mi ,że nie tylko ja mam co do tego filmu tak skrajne odczucia.Gratki,że przetrzymałaś do końca !!! Pozdrawiam -Tomasz

ocenił(a) film na 8
chumppers

Pier#olona era techno. A mi się chciało siku na titanicu....1/10

tomton

Wyjdzie "Prometeusz" - może być w końcu s-f na satysfakcjonującym poziomie. Już same foty to przykład jak się powinno robić dorosłe s-f.

http://www.dreadcentral.com/news/46088/san-diego-comic-con-2011-lots-prometheus- screen-shots

ocenił(a) film na 9
tomton

Scenariusz, scenariusz i jeszcze raz GENIALNY motyw przewodni!

Pokaż mi film, który w podobny sposób prezentuje obcych jako ofiary naszej w gruncie rzeczy barbarzyńskiej cywilizacji (patrz jak traktujemy, mordujemy i niewolimy się sami, na tysiące lat historii, niedawne wojny, terroryzm, intrygi, bezpardonowa walka, moralny syf pod płaszczykiem porządki i demokracji). Zważ na historię reżysera, pochodzącego z RPA (luknij na film "Wyspa", gdzie jeden z bohaterów w kulminacyjnym momencie, opisuje napiętnowanie znakiem, który

Szacun jeśli wymienisz jakiś film, który podobnie moralizuje stawiając kosmitów jako ofiary ludzi (a nie odwrotnie co stało się już stereotypem -mnie osobiście już drażnią takie jednostronne, nieuczciwe wizje -tchnące szowinizmem -na które to dzieło stanowi jakby panaceum).

Na przyszłość na Twym miejscu zakładał bym tego typu wątek delikatnie, aby nie wzbudzić emocji -pisząc po prostu coś w rodzaju "nie zrozumiałem filmu -czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć o co tam chodzi", "albo "nie podzielam podziwu, nie rozumiejąc za co te nominacje do Oskara i nagrody -jak wy to widzicie?"
Jeśli zakładasz temat od słów "najgorszy film ..." i to jeszcze krzycząc dużymi literami, to tak jakbyś atakował wszystkich jego sympatyków (wg. mnie jest to jeden z ważniejszych filmów S-F właśnie z uwagi na niepowtarzalne, nowatorskie i ujęcie sprawy kontaktu z obcymi -film dający do myślenia, jak krytyczna uwaga, a może czujesz się urażony przez autora, utożsamiając ze wszystkim co tam krytykuje? Nie rozumiem, naprawdę za grosz nie rozumiem takiego pretensjonalnego podejścia. Z czego może wynikać chęć obrażenia wszystkich, którzy cenią ten film? (przeczytaj co napisałeś i przemyśl, chyba że lubisz wkładać kij w mrowisko -twoja wypowiedź panie mi trolingiem).

ocenił(a) film na 3
zjonizowany

Dlaczego trolingiem skoro tak wiele osób ma podobne odczucia? Oczywiście masz rację, że nowatorskie spojrzenie na stosunki ziemianie-obcy, tylko nie rozumiem dlaczego ten jeden aspekt ma tłumaczyć bzdury i kompletny odlot od wszelkiej logiki? Ja też nie rozumiem tych zachwytów, bo dobry film to jakaś historia, jakieś przeżycia, tak? Skoro wielu ludzi jedynie obraża swoją naiwnością to chyba coś jest nie tak? Chyba, że czegoś nie wiem, i wystarczy sam dobry pomysł, a reszta? Pal licho, niech grają Mroczkowie, niech reżyseruje Łepkowska, ważne, że nowe spojrzenie na obcych? Nie mam zamiaru Cię obrażać, ale kompletnie się nie zgadzam na takie standardy w kinie. Życzę takim filmom jak najgorzej z jednego powodu, aby następny "reżyser" nie wyciągał wniosków, że w kinie już nikt nie myśli.

ocenił(a) film na 9
Jaho63

To była wypowiedz do założyciela tematu, który nie wykazał się uprzejmością (trola -osoba podżegająca do sporu -ten temat ma ponad 80 wpisów, co się nie zdarza).
Bzdury i odlot od logiki to pozory, myślę, że będę mógł pomóc rozwikłać wątpliwości o ile podasz przykłady.
Dla mnie dobry film to głownie morał, przesłanie (nie zależy mi na rozrywce, a na wartości edukacyjnej, na głębi, wymowie).
Wielu ludzi ma to do siebie, że na ogół się myli (na tym polega, paradoks demokracji -mówi się przeciętna większość i elita powiadająca wiedzę). Tutaj wchodzi w grę bardziej kwestia wrażliwości, myślę, że nasz problem polega na traktowaniu kosmitów przedmiotowo, na co autor zwrócił uwagę (co może albo drażnić, albo nie zostać zauważone). To bardzo ważny film, ukazujący nasze wady (biurokracja, niedojrzałość władzy, za którą także jesteśmy odpowiedzialni). Trudno mi powiedzieć co wystarczy -co rozumiesz pod określeniem "cała reszta" (ten film ma całą, długą listę nagród/wyróżnień rozwiń sobie -są też głosy zachwytu na forum, z których wynika, że wszystko jest dopracowane -choć wiadomo gusta, oczekiwania są względne -z tego powodu uważam, że nie na miejscu jest podejmować taki temat w sposób tak agresywny). Tak jak pisałem, dla mnie osobiście nie liczy się gra, morze być kreskówka, może być sama opowieść bez gry, bez ruchu -to co jest istotne to przesłanie, całość -film dla mnie nie ma być jak realistyczna gra komputerowa, albo kolorowy komiks, czy horror trzymający w napięciu liczy się IDEA. Niemniej tutaj raczej nie ma co narzekać na wykonanie, a idea jest BARDZO WAŻNA, nie przez to, ze nowa, ale istotna dla przyszłości społeczeństwa. To jest film przygotowujący na takie spotkanie, które kiedyś w końcu nastąpi. Czas odkłamać stereotyp wrogiego kosmity, atakującego ziemian, czas spojrzeć prawdzie w oczy, że jest odwrotnie -to my robimy eksperymenty na wszystkim co się nawinie, na filmach i w laboratoriach traktujemy życie z kosmosu przedmiotowo. Trzeba to zmienić! Takie filmy są na wagę złota (naprawiają spustoszenie, krzywdę wyrządzoną obcym przedstawiając ich jako wrogów chcących zniszczyć Ziemię). Wzajemne relacja zależą od takich głupich niby drobnostek jak stereotypowe opinie, Hitler i inni zanim rozpoczęli wojnę, eksterminacje najpierw przedstawiali swoje ofiary jako wrogów ogółu, rozsiewali propagandę nienawiści -taką brudną robotę w ramach pustej rozrywki wykonują bezmyślni, niewrażliwi twórcy, bo dalekowzroczny i wrażliwy będzie miał świadomość, iż ponosi się odpowiedzialność za kreowanie opinani -już nie raz udowodniono, że ludzie tracą umiejętność odróżniania rzeczywistości od filmowej fikcji (co się często powtarza, zapada w pamięć, tworzy wizję świata).

Ja też nie chcę nikogo dotykać ale muszę przyznać, że jest kino i kino.
Jak to się mówi pusta rozrywka dla plebsu, uwielbiającego gwiazdy, oceniającego grę aktorów, szukających mankamentów do krytyki i wybrzydzania, zamiast cieszyć się filmem (tak jak to byłby jakiś konkurs na wytykanie wad i szukanie wpadek:)
O innym kinie już nie będę się wypowiadał, bo po co robić smak tym, którzy nie posiadają możliwości konsumpcji potrawy.


ocenił(a) film na 3
zjonizowany

A!!! No to faktycznie mamy inne potrzeby. Ja jednak od kina wymagam rozrywki (choć wiem, że teraz sycisz się widokiem, rechoczącego imbecyla z wiadrem popcornu w łapach), rozrywki podobnej jak książka, raz rozśmieszającej, raz zasmucającej, różnej, ale warunek! Nie głupiej. Jeżeli dla Ciebie ten film ma wartość edukacyjną, to cóż, po prostu mamy inne spojrzenie. Zwrócę Ci tylko uwagę na kilka drobiazgów:
1 - logika, wiarygodność, gra aktorska nie zaszkodziły by owej IDEI (wręcz by ją wzmogła)
2 - Ciekawe, że już jesteś pewien spotkania z obcymi w realu.
3 - Ciekawe, że jesteś pewien, że obcy będą nieagresywni (oczywiście głupota jest wierzyć w ogóle w wizje filmowe, ale skoro już tak to ująłeś)
Reasumując. Wolę być tym plebsem który docenia dobre kino (również SF), ale który pozostaje przy świadomości, że kino to NIE EDUKACJA!

ocenił(a) film na 9
Jaho63

Nie nie sycę się bo jestem na specyficznym poziomie odbioru rzeczywistości, gdzie zrozumienie, empatia, nie ocenianie i nie potępianie jest czymś naturalnym, punktem wyjściowym dla wszelkich relacji (zakładam, że nie łatwo to zrozumieć, ale uwierz mi na słowo, lub sięgnij po przykłady z historii -czego nauczali wielcy mistrzowie duchowi i filozofowie, z jakiego sami punktu wychodzili do ludzi).

Do wszystkiego staram się podchodzić jak do wiedzy, celem doskonalenia edukacji, ale oczywiści oglądam też filmy dla rozrywki (bo co do książek zajmujących zwykle nie godzinę, półtorej a z 8, 10 -podchodzę bardziej pragmatycznie sięgając wyłącznie po wiedzę i to w miarę praktyczną, nie dla zaspokojenia ciekawości, a dla zastosowania w życiu). Mam już za sobą etap poznawania świata z ciekawości (teraz czas dorosłości, obrania kierunków i ostatecznie realizacji celów).

1. przyznam, że nie oceniając filmów pod tym kontem nie znam sie na grze aktorskiej (za to jeśli dostrzeże coś dziwnego, zakładam, że reżyser miał zamiar przez to coś powiedzieć, lub aktor -wiec nie szukam mankamentów, tylko odpowiedzi, nie mówię, że to złe, lub nie udane, a próbuję dostrzec czemu to służy, jaki w tym sens -innymi słowy dopatruję się pozytywów, dzięki temu łatwo mi się żyje, jestem pogodny, szczęśliwy:)
2. właśnie tu się różnimy, nie powiem Tobie o tym co wiem z dwóch niezależnych źródeł, bo pękniesz ze śmiechu (nie mam tu namyśli odwiedzin, ale coś wyżej, na poziomie świata duchowego). Odwiedziny nie są nawet potrzebne, bo to nie tak jak sobie wyobrażamy (świat fizyczny jest tu drugorzędny).
3. rozumiem, że jest to ciekawe -mam za sobą różne wielogodzinne dyskusje i więcej, pewne doświadczenie o ocenie rzeczywistości. W logicznym rozumowaniu posługuję się słowem klucz -motywem - rzuć jakieś hasło, tezę to ją zweryfikuję wg. tego klucza logicznie argumentując. Tak to już jest w życiu, iż to co dla jednych jest zagadkowe i nie pewne, dla innych bazujących na wiedzy okazuje się być bardziej oczywiste i zwyczajne /to tylko kwestia zasobu wyjściowych danych i analizy zagadnienia na ich podstawie -np. ludzie trzymają się religii, bo nie mają alternatywy, nie kupują równie dziurawej teorii Darwina, gdyby mieli dostęp do szerokiej informacji, odrzucili by te dwa skrajne poglądy -kreacjonizm i ewolucje).

Tu okazuje się, że reprezentujemy skrajnie odmienne poglądy na edukacje, ja uważam ją za przyjemność, a rozrywkę za stratę czasu, a Ty widać odwrotnie (cóż każdy ma swój czas na dojrzenie do pewnych rzeczy -jakość życia jest wprost proporcjonalna do zdobytej wiedzy. Myślę, że każdy znajdzie się dziedzinę, w której poczuje się dobrze, traktując rozwój, edukacje jako przyjemne i pożądane doświadczenia. Rozrywka ma to do siebie, iż jest bezpłodna, no może chwilowo podnosi samopoczucie -dla mnie jednak nie, bo zdając sobie sprawę z ogromu pasjonującej wiedzy do przerobienia, zwykle po rozrywkowym filmie mam poczucie stracenia czasu -chyba, że wysnułem z tego jakąś lekcję, wyciemniałem morał, lub w inny sposób mogę wykorzystać zawarte tam informacje, np. do powoływania się nań w dyskusjach filozoficznych... Na pozór wydaje się to nie praktyczne, ale zrozumienie podstaw sensu życia, natury i przeznaczenia człowieka, pomaga wybrać optymalne drogi i do osiągania celów stosować nowatorskie, bliskie naturze, metody -cały czas poznajemy świat, wg. mnie wiedza powszechna jest na poziomie średniowiecza w porównaniu do elitarnej, z której obecnie dzięki sieci można czerpać do woli).

Na koniec podam przykład aby zobrazować korzyści z edukacji, czyli z rozwoju.

Jest pięciu kumpli reprezentujących rożne postawy od odrazy do fascynacji zdobywaniem wiedzy.

Pierwszy cały czas sobie używa brzydząc się edukacją, albo z fascynacji rozrywką (przez co nie starcza jemu uwagi na tę konkurencyjną). Nawet częściej chodzi na wagary niż do szkoły, szuka coraz to mocniejszych wrażeń wynudzony codziennymi imprezami, daje w żyłę, łyka co popadnie (oczywiście dużo pali i pije).
Gdy młodość mija, ze zniszczonym zdrowiem, uzależniony, w depresji, bez rządnej pracy, z wykrotami na koncie...
zniszczone, wątłe życie -ale miał swoją chwilę, a raczej rozrywkowe pasmo, gdzie szedł na całość, nie cierpiąc nudy, a powszedniało mu już wszystko dotychczas poznane. Jeśli byłby bohaterem filmu, reżyser zgotował by mu śmierć w bójce, krzesło elektryczne, przedawkowanie lub samobójstwo. Załóżmy, że licząc średnio efektywność zarobku, uzyskało by się tylko 7,50 zł na godzinę.

Drugi lubił sobie poszaleć, ale też wiedział, że trzeba się uczyć aby jak tako godziwie żyć. Dlatego jego życie było jako tako ustabilizowane. Nie uczył się dobrze, ale skończył jakoś szkołę. Miał zwyczajną robotę, może nie imponującą ale stałą pracę fizyczną. Po niej lubił zaszaleć, potrzebował rozrywki, adrenaliny, brawury, szybkiej jazdy motorem, ekstremalnych, niebezpiecznych sportów, mocno zalewanych imprez. Zarabiał tyle ile mógł akurat przeznaczyć na rozrywkę. Jednak szybko okazało się, że nie rozwijając się został w tyle. Przyszli młodzi na jego miejsce, sprawniejsi i wykopali go nawet z brudnej roboty, zresztą ci też nie są bezpieczni, bo niedługo niemal wszystkie prace fizyczne będą wykonywać automaty (jak w fabryce samochodów, na całą halę jest jeden człowiek dozorujący system robotów przemysłowych). Zbieranie puszek na ulicy, stanie w kolejce po darmową zupkę, taki mógłby być jego los, o ile nie zgonił by w wypadku wracając z imprezy, lub szpanując na trzeźwo. Powiedzmy, że zarabiał 15zł/h.

Trzeci średniak, uczy się jak wszyscy, czyli przeciętnie, chodzi tam gdzie musi, zdobywa wykształcenie wyższe. Oczywiście z minimalistycznym zaangażowaniem, bo większość czasu pożytkował na rozrywkę, książki, komiksy, filmy to jego nałóg. Ma pracę w biurze, nie darzy jej sympatią, ale też nie nielubi -ujdzie, 8 godzin niewolnictwa co dzień plus 2 godziny dojazdów w korkach, trochę nerwów, ale przyzwyczaił się takie życie, odbije sobie wyjeżdżając gdzieś w weekend, albo na urlop -stać go na zagraniczne wycieczki, na oddech powietrza. W każdym razie utknął w społecznym schemacie. Praca, dom, telewizja i inna rozrywka, to jego rutyna. Niby dobrze, nie zna inaczej, nie widzi możliwości, bo nie rozwija się. Dla tych powyżej jest jakby wegetującym niewolnikiem. Do tego u nas jest dlań raczej tylko wątpliwa emerytura. Średnia płaca powiedzmy 30zł na godzinę.

Czwarty bardziej rozgarnięty zakumkał odpowiednio wcześniej, że dzięki wiedzy, rozwoju w jakiejś dziedzinie życie będzie dla niego przyjemnym i łatwym. Uczył się dobrze, skończył z wyróżnieniem szkołę, dalej studia. Mógłby mieć bardzo dobry zawód jako anglista (od podstawówki brał dodatkowe lekcje, włada tym językiem jak naturalnym tak perfekcyjnie). Mógłby mieć bardzo dobrze płatną pracę, jako belfer uniwersytecki, albo tłumacz. Ale to nic szczególnego -powiada, że takie wykształcenie stanowi dlań tylko alternatywę, daje poczucie bezpieczeństwa finansowego, bo jako specjalista niemal wszędzie bez trudu znajdzie pracę. Najciekawsze jest to, że wtedy gdy inni oddawali się rozrywce, on rozwijał swoje hobby, uczył się sztuki fotografii, grafiki komputerowej, obróbki zdjęć, projektowania stron www. W szkole średniej miał już jasną wizję bycia artystom fotografikiem. Po anglistyce /stanowionej tylko zabezpieczanie/ otworzył firmę, wynajął studio fotograficzne. Wcześniej w wakacje zdobył już doświadczenie zawodowe, sam w celach edukacyjnych zatrudnił się w zakładzie foto, mimo, że nie były mu potrzebne pieniądze -udał się tam po wiedzę! Znając się na sieci, stworzył godną pozazdroszczenia profesjonalną stronę, wiedział też co to marketing. Nie narzekał na zamówienia, znał się na rzeczy i cenił. Za to co inni krzyczeli 3-4 biorąc 10 tyś -które nieraz mógł zarobić jednego dnia. Ale zwykle nie musiał wychodzić z domu, stać w korkach, bo przyjeżdżano do jego studia, które ostatecznie urządził w swym wielkim domu, szybko go wykańczając.
Uważa się za artystę, nie za rzemieślnika /nie ma nic wspólnego z zakładem foto/. Pstryka fotki do katalogów, na okładki i do wnętrza czasopism, nieraz na kołatkę na płytę czy plakat jakiegoś zespołu, bywa że umawia się na foto sesje z gwiazdami. W każdym razie robi to co lubi nie nudzi się, ma też pomyły, projekty na przyszłość -stale się rozwija, edukuje, interesuje nowymi technologiami. Jako jeden pierwszych debiutujących fotografików przesiadł się z hasselblata i polaroida /do podglądu./ na lustrzankę cyfrową, która wtedy kosztowała tyle co nowy samochód. Co do aut, od dawna wozi się podwyższanymi limuzynami terenowymi, tak że jak miał /już jedną czołówkę z osobówką/ nie ze swojej winy, to nabił sobie jedynie siniaka, a gość z naprzeciwka, który wpadł w poślizg, był cały pokiereszowany -oba auta nie nadawały się do remontu -jak mówił, o wyjściu bez szwanku z takiego wypadku decyduje masa auta i wysokość podwozia. Jadąc za graniczę na wakacje, nie przejmuje się specjalnie że spala 20l benzyny na stówę, bo podstawa to komfort i bezpieczeństwo rodziny. Stać go na takie podejście, dzięki edukacji w odpowiednim czasie, teraz jak mówi, nie che się jemu uczyć, ale świetnie zna się na zawodzie, na sprzęcie i obróbce komputerowej, czego też wiadomo musiał się nauczyć -jak widziałem tomy tych książek będących instrukcją obsługi to specjalistycznego oprogramowania, mi by się nie chciało.
Luksusowe, życie bez martwienia się o emeryturę, bo do póki ma się siłę siłę nacisnąć na spust migawki i wydawać polecenia modelkom oraz asyście, można "pracować" -jedna dobra fotka, naciśnięcie spustu i chwilę przy komputerze, to nieraz kilka tyś zł:) Ups, rozpisałem się, bo to był przykład z życia wzięty, mego najlepszego (z ławki podstawówki). Mam też przykład innego ze studiów, który dzięki zaangażowaniu w naukę, będącą jego hobby, prywatnie zarabia z łatwością 50zł, a mógłby z 60zł za godzinę, co można by też przykleić do czwartego osobnika z obszernego przykładu (nie schodzi z 10-tyś/m-c).

Piąta osoba, o dziwo typ naukowca, lub badacza, jakby prawie nie znała słowa rozrywka. Bo najlepszą rozrywką było dlań zdobywanie wiedzy, poznawanie i przekształcanie świata. W czasie gdy rówieśnicy chodzili na pierwsze imprezy, osoba ta przesiadywała w zaimprowizowanym laboratorium /w podwyższonej piwnicy, suterynie pod domem/. Otrzymywała odczynniki od nauczycielki chemii, sprzęt od wujka kolegi. Rzędy próbówek, kolby, wielka retota, palnik bunsena /taki jak w szkolnej pracowni/ robiły wrażenie. Z chemią była to krótka ale nadzwyczaj fascynująca przygoda, w szkole średniej, osoba ta wywołała zdziwienia dyrektora szkoły, będącego nauczycielem od informatyki, który -widząc ją z podręcznikiem uniwersyteckim do programowania w Pascalu -zapytał: Czy Ty coś z tego rozumiesz. Gość ten nie tylko rozumiał, ale sam się uczył potrafiąc tworzyć proste gry komputerowe, w czasie gdy jego koledzy grali w takowe na lekcjach informatyki (na co pozwalał dyrek, bo była to prywatna szkoła w bardzo wysokim czesnym, wiec belfrowie zachowywali się trochę jak lokaje:)
Jednak stwierdził, że praca informatyka to zbyt nudna sprawa, wązki hermetyczny świat ograniczony do monitora. Wynudził się też w miarę poznawania możliwości rożnych komputerów, począwszy od basica i tworzenia dźwięku na Atari, gdzie programy ładowało się z kasety magnetofonowej:) Na studia /fizyka/ poszedł dla formalności, właściwie dla towarzystwa, bo wiedział, że nie są mu potrzebne do pracy (akurat nie musiał pracować, mogąc żyć z rodzinnego majątku). Sam potrafił zdobyć potrzebną mu wiedzę, do czegokolwiek co by chciał robić. Kolejnym krokiem było zainteresowanie elektroniką, oczywiście konstrukcja przeróżnych urządzeń do domu, rysowanie całych stert schematów, instalacji inteligentnego domu, z czym wiązał karierę zawodową (projektowanie było jego największą pasją, oczywiście nie umiał by się za to zabrać bez samodzielnej edukacji, poświęcania jej czasu zamiast rozrywce). Miał zamiar otworzyć firmę zajmująca się protektorowaniem, wykonaniem modułów /bo to proste/ i wykonaniem instalacji, inteligentnego domu. W tej branży zarania się ok. 20 tyś m-c. Jego brat cioteczny ma firmę zajmująca się pisaniem oprogramowania do tego typu systemów tyle, ze dla automatyki przemysłowej (czyli bardziej odpowiedzialna i poważna praca -drivery w marketach, więzieniach, na liniach produkcyjnych, w elektrowniach -aż strach pomyśleć o awarii, co innego prywatne domy, gdzie komuś najwyżej nie zapali się światło, bo zamki miały mieć awaryjne ręczne moduły, lub złącza -ostatecznie można było by połączyć zamek tradycyjny z elektrycznym. Przewidzenie sytuacji awaryjnych i dodatkowych obwodów, procedur było pestką dla typu umysłu genialnego dziecka /któremu już od podstawówki mówiono, ze mógłby zostać naukowcem/. Jednak elektronika też okazała się przejściową, mimo że najbardziej obiecującą pasją, co i raz inne miejsca, wizyty na budowach, pełna swoboda, wolna ręka do tworzenia coraz to lepszych, dojechanych w kosmos systemów, być może aż do takich z filmów SF. Zapytany o co chodzi z tymi inteligentnymi domami, w skrycie odpowiadał, że ideałem jest taki stopień automatyzacji jak na statku kosmicznym. Miał ideę, aby jako dar, ofiarować masom w niskiej cenie, takie systemy jak niemal niesforsowanie zamki, kontrola wszystkich urządzeń, dalej była by automatyzacja wszystkiego co się da. Miał wizję odciążenia ludzi, odstresowania ich, aby mieli więcej czasu dla siebie na wzajem i osobno, na rozwój, zdobywanie wiedzy. Nawet nie przychodziło mu do głowy, że współczesny człowiek korzystający już powszednie z odciążających go dobrodziejstw techniki /typu, pralka, zmywarka, nawadnianie/ zaoszczędzony czas zmarnuje przez TV poddając się bezowocnej rozrywce, lub co gorsza indoktrynacji, której zdaje się być coraz więcej w mediach. Teleturnieje, kabarety, seriale -były przezeń za grosz nie rozumianymi, idiotycznymi czasu-pożeraczami /jego rodzice wcale lub sporadycznie sporadycznie używali złodzieja czasu, na okrągło włączony TV widywał u dalszej rodziny, z ubolewaniem patrząc na ten hipnotyczny zwyczaj oddawania swej uwagi, swego czasu komuś w sidła na całe godziny - jako dziecko obiecywał sobie, że w domu nigdy nie będzie miał TV/.
Tu przerwę tę historię, przesadnie wpadłem w szczegółowość. Jedno jest pewne, iż gdy człowiek nastawi się na ciągłą edukacje, zdobywanie praktycznej wiedzy i rozwój własnych możliwości, do czegoś dojdzie (wyprzedzając wszystkich po drodze). Jeśli brakuje Tobie dokończenia zerknij na film "Jestem Bogiem" (pamiętając, że nie ma nic wspólnego z narkotykami, a cudowna tabletka, lek na stymulacje podświadomości, to tylko metafora duchowego rozwoju).
W obecnych czasach głupotą, byłoby włączanie się w politykę. Więc kim można zostać, posiadając zamiłowanie do edukacji, wielką wiedzę i pewne zdolności do myślenia. Nauczycielem -nie, to przekleństwo "abyś cudze dzieci uczył".
Milionerem -pieniądze nie dają szczęscia, a raczej odwrotnie:) Kapłanem, guru -to mitologia i dziecinada.
Mając bezcenną wiedzę, to jakby mieć wszystko, nie trzeba nikim zostawać. Można robić cokolwiek lub nic, pozwolić sobie na wiele, cieszyć się każdą chwilą, spełniać marzenia, swoje i otoczenia, być spontanicznym. Wiedza to wolność. Jezus miał rację -Szukajcie prawdy, a prawda was wyzwoli. W obecnym świecie już nie pieniądze, a informacja jest najcenniejszą wartością -powiedział pewien matematyk, profesor doktor habilitowany, na objedzie u innego znajomego, też tak utytułowanego fizyka (bardzo ich lubiłem -to byli moi idole, nie gwiazdy ze świata rozrywki, które zabłysną na krótko i gasną).


Podsumowując.

Im więcej czasu zainwestujesz w edukację tym łatwiejsze będziesz mógł prowadzić życie.
Ile wiedzy tyle wolności. Albo ile wiedzy tyle pieniędzy (dla tych, którzy najwyżej takowe cenią,
ja się z nimi wychowałem i nie wydają się być niczym szczególnym, może powodem zazdrości i in. kłopotów).

Będziesz miał proporcjonalnie ciężko w całym życiu jeśli teraz marnotrawisz swój najlepszy czas na rozrywkę /potem już nie będzie chciało się Tobie rozwijać, uczyć/. (masz zdjęcie dziecka wiec domyślam, że utożsamiając się zeń jesteś podobnie młody -ja raczej średnio, fotkę w awatarze robiłem równo 10-lat temu).

Zwróć uwagę, że jest to przekładnia.
Odrobina czasu za młodu zainwestowana w edukacje, a plon na całe, długie życie w dobrobycie.
Jeśli ktoś stroni od edukacji w tym newralgicznym czasie, chwytając się rozrywki za rozrywką, to potem nie będzie już miał tak wesoło. Za to ten, który poniesie drobne wyrzeczenie, na początku swej drogi, gdy łatwo przyswaja się wiedzę, to potem będzie miał sielankę, zarabiał koło 10-ciu tyś m-c praktycznie niewiele robiąc jak nie jeden mój kumpel.
W ostatnim piątym przykładzie nie podałem kwoty za godzinę:P Właściwie łatwo się domyślać, że będzie to ponad sto zł, za godzinę. Z tym, że obecnie nie było by to prawdziwe, a w przyszłości także, bo stawka nie będzie wypłacana za pracę, a z tytułu pasywnego dochodu, czyli bez konieczności pracy. Dzięki czemu ma się więcej tego co jest najcenniejsze w życiu, czyli czasu (jego trwania). Sam jak już pisałem, zamierzam przeznaczyć go na rozwój, który wydaje się nie mieć końca.
Słyszałem o mistrzach dysponujących wprost niewyobrażalną wiedzą. Gdzie ktoś, trener NLP, który za cyklicznie szkolenie dające mu uprawnienia do nauczania płaci aż 200 tyś. zł /biorąc 3 czy 5 tyś. za godzinę konsultacji, a za szkolenie grupy ludzi po 6 czy 8 tyś od osoby/. To jest dopiero skala zarobków, ale jeśli nawet dojdę do tego poziomu, to nie będę wiązał tego z pieniędzmi, które to są dużo łatwiejsze do osiągnięcia, docelowo bez specjalnej pracy - patrz film dokumentalny "Sekret". O którym to pisałem tu i tam całe godziny, broniąc go przez pochopnym zrozumiem, ale to tak jak przysłowiowe rzucanie pereł świniom.

Jak to powiadają mędrcy.
Jesteś wolny -wybór należy do Ciebie (w każdej chwili projektujesz swoje życie).

Wypełnianie wolnego czasu rozrywką i kiepskie, średniawa egzystencja, przypominająca wegetacje.
Poświęcenie chwilowego komfortu na edukacje, rozwój, praktyczną wiedzę i wolność przez resztę życia (które możesz choćby całe poświecić na rozrywki mając już zabezpieczenie finansowe).
Jednak ciągły rozwój to pewien styl życia (pod hasłem "filozofia kaizen" -czego przykładem jest Japonia).

Pamiętaj -świat Ci nie może, im głupszy obywatel tym lepszy, tym podatniejszy na manipulacje, bezbronny, niesamodzielny.
Jeśli chcesz gdzieś zajść sam musisz wytyczać sobie kierunki, nie spoczywać na laurach standardów, warto uczyć się dodatkowo, najlepiej rozwijając hobby, talenty. Bo jeśli rozrywka i niewolnicza praca na etacie, w biurze gdzie każdy dzień taki sam, to całe kilkadziesiąt lat umknie Tobie jak jeden dzień, a na łożu śmierci patrząc wstecz zadasz sobie pytanie -i po co to wszystko, czego przez ten czas dokonałem, doświadczyłem, się nauczyłem -czy wykorzystałem ten czas czy straciłem, zmarnowałem jak większość owiec w tłumie -czarną masę, którą niefortunnie stawia się za wzór).

W tym miejscu chciałbym polecić jakąś książkę, jest ich jednak tak wiele...
Zdaj się na intuicję, ja tak zrobiłem i nie żałuję:)
Jeśli uda mi się zrealizować najnowszy pomysł
wtedy już raczej to mnie nie usłyszysz
(pasjonuję mnie inne wymiary, LD).





ocenił(a) film na 3
zjonizowany

Do zjonizowanego.W odpowiedzi na Twój zrozumiały i rzeczowy post,chciałbym dodać kilka spraw,które być może skorygują pewne Twoje poglądy i przemyślenia.Otóż pisząc o filmie /dużymi literami/ nie chciałem na pewno nikogo obrażać a już szczególnie osoby,którym film przypadł do gustu i są jego zwolennikami.Może to Twoje subiektywne odczucia -bo prawda jest prosta i zwyczajna.Nie myślałem ani przez moment o /jak piszesz/wkładaniu kija w mrowisko czy prowokowaniu tak obszernej dyskusji,choć widocznie- jak się okazało -temat jest ważki,gdyż poruszył wiele osób i skłonił do wyrażenia różnych opinii.Sądzę,że występujesz w roli adwokata i tłumaczysz-jakie plusy ma ten film i o co właściwie autorom chodziło.Piszesz o przesłaniu,aspekcie dydaktyczno-edukacyjnym,oceniasz nas ziemian i określasz -jacy to będą ci obcy.Myślę,że jak autor np.książki,obrazu,filmu cz nawet dowcipu-tłumaczy odbiorcy -co miał na myśli lub z czego należy się śmiać-to jest B.ŹLE.Widz czy słuchacz sam powinien wychwycić sens,przesłanie i etc.bez pomocy "podpowiadaczy".Jeśli nawet film ten niesie jakieś ważna dla ludzkości przesłanie-to jego konstrukcja,środki estetyki filmowej i wyraz ogólny - nie mogą być na takim katastrofalnym poziomie.
Co do edukacji i funkcji dydaktycznych -to nie rozumiem -jak można,tak na serio,rozprawiać o czymś co jest tylko fikcją i jak sądzę fikcją pozostanie-bo żadnego / jak piszesz / spotkania naszej cywilizacji z obcymi -po prostu nie będzie.

Dodam tylko,że po przeczytaniu postu autorstwa Jaho63,mogę się również podpisać pod wieloma poglądami zawartymi w tej wypowiedzi.

ocenił(a) film na 9
tomton

"Dystrykt 9" to nie komedia, a dramat nie wydaje się być adekwatnym wiec porównanie do kawału (tłumaczenie treści, nieraz zdaje się konieczne, bo niektórzy zdają się nie dostrzegać nawet motywu przewodniego taj jak w "Jestem Bogiem").
Co dziś bierzesz za S-F jutro może takie nie być. To co laik bierze za S-F dla wtajemniczonego znawcy tematu może być, w 70-90% wiernym oddaniem rzeczywistości. Wiec nie sugeruj się tym, bo jest względne i zasadniczo nie ma znaczenia. Jak by nie było każdy film, nawet rysunkowy urabia opinie. Artysta ponosi odpowiedzialność za podżeganie do wojny, głoszenie nienawiści, nietolerancji rasowej itp. Nagminne przedstawianie obcych jako wrogów jest nie tylko, niesmaczne, niesprawiedliwe, ale też niebezpieczne gdyby się takowi faktycznie zjawili. Pamiętaj, że warto brać każdą ewentualność (nawet najbardziej fantastyczne wizje, z czasem okazują się prawdziwe). Jeden z współczesnych autorów opowiadań S-F, powiedział, że trudno jest pisać fantastykę, bo co wymyśli to z czasem okazuje się być już gdzieś faktycznie wdrażane, przedmiotem zainteresowanie naukowców, badań, odkryć. Tu nie dyskutujemy o czymś niesamowitym, dziwnym typu czarna dziura /przed jej odkryciem raczej trudno było w coś takiego uwierzył/. Mamy odczynia z wysoce prawdopodobnym istnieniem obcych cywilizacji, o wiele bardziej rozwiniętych od nas, w związku z czym znających alternatywne sposoby podróżny (od naszego tradycyjnego napędu odrzutowego, popychającego rakiety, co można by porównać do prymitywnego wozu, z kamiennymi kołami ciągnionego przez woły:) Po prostu użyj wyobraźni, wyjdź z zaścianka przyzwyczajeń do naszej wizji świata. Obejrzyj "autostopem przez galaktykę" -komedię /jak nie załapiesz to chodziarz się pośmiejesz. / [fantastyka naukowa]. to porozmawiamy metaforze myszy jako władców planety /pan wymiarowe istoty duchowe/, albo o odpowiedzi na najważniejsze pytanie, lub znalezieniu takowego (bo szkoda czasu na takie gadki, że film taki czy inny -to jest kwestia gustu, jedni widzą że jest płytki, inni, iż głęboki).

ocenił(a) film na 3
zjonizowany

Ja pierdziu...
A E.T. również był niesprawiedliwie traktowany! To też powinien być kamień milowy kina!
W ogóle to nie uważasz, że reżyserów tak manipulujących ludźmi jak np. Tarantino nie powinno się zamykać? Przecież to zbrodnia wobec ludzkości! A już Wachowscy za Matrixa to w ogóle powinni dostać dożywocie? Jeszcze ktoś zacznie skakać miedzy wieżowcami?

ocenił(a) film na 9
Jaho63

Słuchaj dziecinko, pierdzieć możesz sobie owszem na swoim stołeczku, ale wiedz, że nie będę ściągał się na taki żałosny poziom rozmowy (mówiłem o dość poważnej sprawie, widać wykraczającej poza możliwości załapania tematu). Rozmawiamy poważnie albo wcale! Do twojej wiadomości, mamy pewne ustawy regulujące zakaz głoszenia rasistowskich poglądów, z chwilą wejścia na scenę jakiejkolwiek innej inteligentnej razy, wydaje się być oczywistym rozciągnięcie interpretacji na wszystkie istoty). Nawet psy mają prawo do godnego tratowania -teoretycznie jeśli założę organizację nagłaśniającą pogryzienia, agresywność, wrogość i nieufność czworonogów, na przestrzeni jednego pokolenia będę promował wrogi obraz tego zwierzęcia /zagłuszę inne głosy -w przypadku przybyszy, obrońców zdaje się nie być/. To wiesz jak będzie odnosić się do psów kolejne pokolenie, taj jak Hitlerowcy do żydów -zabić, zlikwidować. Widać nie masz za grosz wyobraźni, ani pojęcia jak działa ludzki umysł -dosłownie można go dowolnie zaprogramować często powtarzaną informacją, przez sztukę, filmy tym bardziej. Ew. kontr argument uprzedzę pytaniem -na jakiej podstawie zakładasz, że nie dojdzie w przyszłości do wizyty obcej cywilizacji?

ocenił(a) film na 3
zjonizowany

Synku, ale Ty nawet nie ogarniasz tak podstawowych elementów dyskusji jak stanowisko swojego rozmówcy. Gdzie ja napisałem, że nie będzie spotkań z obcą cywilizacją? Wydaje Ci się, że jesteś inteligentny, ale sorry, naprawdę nie mam żadnej satysfakcji pisząc to, ale nie jesteś. Upraszczasz i wyciągasz banalnie niedojrzałe wnioski. Owszem film jak i telewizja (a właściwie telewizja bardziej) wpływa na ludzi, ale na poziomie podświadomym. Tzn. oswajanie z brutalnością, z perwersjami, to mamy na co dzień. Jednak wyciąganie konkretnych wniosków z FILMU to domena jełopów, a że coraz częściej się tacy trafiają to już inna sprawa. Niestety mam jednak takie zdanie, że bez znaczenia jak świat się zmienia, trzeba promować logikę, obiektywizm, racjonalizm. Bo jest z tym coraz gorzej.

ocenił(a) film na 9
Jaho63

Cóż to przepraszam, wybiegłem za daleko przed orkiestrę.
Chciałem jedynie podkreślić wyjątkowy atut tego dzieła.
Od artysty oczekuje się /przynajmniej ja i mi podobni/
moralności, pozytywnego oddziaływania na odbiorcę.
Twórczość o tak znacznym zasięgu jak film TV, kino,
ma niestety niedocenianą, siłę oddziaływania ( ! )
(jak rzekł Stalin propaganda lepsza od czołgów,
Gebels -prawdą, kłamstwo stale powtarzane).
Więc artyści są odpowiedzialni za kulturę,
wizję świata urabianą dla całych pokoleń.
Reżyser podjął tu ważne zadanie i co.
Ktoś na to kicha, bo sztywna gra?
To nie maskarada, to dramat.
Działo dające do myślenia!
Widzowie mają tu fioła!
moda na ocenianie?
Brak miejsca na
jakąś refleksję
Zwariowali
chyba;D

tomton

popieram - film denny do bólu, bardziej bym się zastanawiał czy to nie komedia jest przypadkiem

ocenił(a) film na 3
tomton

popieram chłopa co założył ten temat , film bardzo słaby.

ocenił(a) film na 9
matlak05

Oglądnij parę razy aż zrozumiesz przekaz a potem pisz .

ocenił(a) film na 3
jarek217921

to ten film posiada jakiś głębszy przekaz ?!

ocenił(a) film na 8
tomton

Troll mode - ACTIVATED!

tomton

hehehe po obejrzeniu filmu "Thank you for smoking" po prostu muszę się wypowiedzieć. Oczywiście za to co napiszę będzie pojechane po mojej mamie, mieście rodzinnym i manierach, ale co tam :)
Otóż rozmowa z tontomem to jak walka na wizji z Nickiem Nailorem. Kiedy Ty przekonujesz go do swoich argumentów przedstawiając je najjaśniej i najprzystępniej jak potrafisz (retoryka), on ma w dupie Twoje zdanie i stara się zniszczyć Ciebie i Twoje argumenty w oczach innych forumowiczów (erystyka). Cała polemika traci więc sens, ponieważ rozmówcy podążają w zgoła odmiennych kierunkach.
Nie ważne w tym momencie jest czy uważam ten film za wartośiowy. Wyraźnie jednak widać, iż jego zwolennicy próbując do niego przekonać jego antyfanów biją głową w mur. Szkoda sił, bo trollom właśnie takie próby dostarczają największej rozrywki :)