-Wychodzę za mąż
-Za psa?
-Za gówno!
-Suka powinna psa się trzymać
-Jeszcze ciebie Sylwuś zabiją za tą kurtkę (czy jakoś tak)
-Zabiją, tato ty to jesteś...(Może nie śmieszne ale filmie to śmiesznie brzmi)
-Prawda jest bardziej mojsza niż wajsza!!!!!!!
-Pani myśli że psie gówno czymś sie różni od ludzkiego?? a żebym ja tak pod pani oknem nasrał to co???
-Sylwyś, kupiłam ci brioszki na kolacje, ja kupiłam Na kolacje czekoladowe
-Brioszki na kolację. Ty masz coś z głową??
-Z dupą
-Z dupą to ja wiem, Wścieklizna macicy....
I wiele innych :P PoZDRO
a i jeszcze chyba nie było tej sceny w kiosku
-a co ona mi tak wymachuje gaciami przed nosem jakbym ja mógł zobaczyć czy jej na dupę wejdą
Gdy wieczorne zgasnął zorze
Zanim głowe do snu złoże
Modlitwe moją zanosze
Bogu Ojcu i Synowi
Dopierdolcie sąsiadowi
Dla siebie o nic nie wnosze
Tylko mu dosrajcie prosze
Kto ja jestem, polak mały, mały, zawistny i podły
Jaki znak mój, krwawe gały
Oto znosze swoje modły
Do Boga Mari i Syna
Zniszczcie tego skurwysyna
Mego brata sąsiada
Tego wroga, tego gada
Żeby mu okradli garaż
Żeby go zdradzała stara
Żeby mu spalili sklep
Żeby dostał cegłą w łeb
Żeby mu się córka z czarnym ..i wogle żeby miał marnie
Żeby miał "ejdsa" i raka
Oto modlitwa polaka
" Muszę se zrobić kolację...kurwa, przecież ja nic nie muszę - kto powiedział, że muszę...kolację, nie muszę jeść...nie muszę spać - i znów szykuję sobie kolację - no ja pierdole... "
hahahahaha xD
w pociągu w przedziale jak zakonnice weszły : Kotlet z psa zmielony wraz z budą :D
- Dzień dobry sąsiadowi
- Przepraszam?
- Witam sąsiada. Nareszcie słońca trochę... słońce wyszło w końcu
- Ee... przepraszam
- Słoneczko zaświeciło! Słońce!!
- ... co słychać?!
...
- ....... nie udało mi się życie, zmarnowałem...
Uciekłem od pierwszej, jedynej miłości!
Potem ożeniłem się bez miłości!
Jedyna istota, którą kocham - mój syn - wychowywał się w piekle mojego małżeństwa!
Tak jak ja wychowywałem się w piekle małżeństwa moich rodziców!
A myśl, że mój Sylwunio będzie tak samo nieszczęśliwy jak ja, łamie mi serce!
Praca, która była moim powołaniem, okazała się udręką za grosze!
Zabija mnie samotność, którą sam sobie zgotowałem!
Nikt i nic mnie już nie czeka!
Nie widzę przed sobą przyszłości!
Jestem w proszku! W rozsypce! Wypalony! Rozmontowany!
Śmiertelnie zmęczony, chociaż niczego w życiu nie dokonałem!
Muszę przystanąć w biegu, chociaż nigdzie nie dobiegłem!
I odpocząć! Odpocząć za wszelką cenę!
- Aha... nie słyszę w ogóle... słuch mam dobry, ale... tylko szum - słyszę
- Może to morze, szum może
- No to... bo żona mnie zhepie
- No to...
- Miłego wywczasu!
- Dziękuję
Mimo wszystko, co za ulga...
"Gdy szykuję śniadanie, zwykle se o korkach słucham, jak tkwią te ch*** w tych je****ch autach"
"Chodź pan! Słyszy pan?! Tylko Pana słychać w całym domu jak ryczy!
Mój drogi! To jest konkurs! Jakżeż go nie słuchać!
No ale nie przez beton, sufit, drzwi, podłogę!!!"
"I tylko w głębi duszy, jak ząb z dawna ćmiący, lękam się tej wariackiej sztafety pokoleń... mój ojciec przecież też tak zmagał się przed wyjściem... i na mnie się ten obłęd pewnie nie zakończy... "
"Kur**! Tak jakbym ja miał wiedzieć, czy wlezą jej na dupę, ja pierd***.. Te dupska przyłażą do kiosku na występy, nie na zakupy. Jeszcze jakaś głupia sraka za mną wykrzykuje mi przez ramię nad uchem. No więc ja - choć nie potrzebuję i g**** mnie to obchodzi - może mi pani tą dorzuci "Kobietkę" tę. I oddalam się wesół... no może - półwesół"
"Nie mam kiedy odpisywać na korespondencję. Pisze do mnie Rossman, PizzaHut. Może odmiana losu wreszcie jakaś... bo przecież tu to rozpacz. Mogę se wybrać najtańsze złoto i brylanty w Warszawie. = To będzie Twój złoty rok=... czy jest ktoś niżej ode mnie na tym bożym świecie?..."
"Nie, no to nie do wiary. Nie, to być nie może. Osiem lat podstawówki, cztery liceum, potem pięć bite studiów, dyplom z wyróżnieniem. Dwadzieścia lat praktyki i oto mi płacą. Jakby ktoś dał mi w mordę. Ja pier..., k...! O, bracia poloniści, siostry polonistki, sto trzydzieścioro było nas na pierwszym roku. Myśleliśmy, że nogi Boga złapaliśmy, że oto przyjęto nas do szkoły poetów. Szkoła poetów, Jesus, k..., ja pier...! Przez pięć lat stron tysiące, młodość w bibliotekach. A potem bida, bida i rozczarowanie, a potem beznadzieja i starość pariasa. I wszechporażająca nas wszystkich pogarda, władzy od dyktatury aż po demokrację, która nas, kałamarzy, ma nas za mniej niż zero. Dlaczego władza każdej maści ma mnie za nic? Czy czerwona czy biała jestem dla niej śmieciem. K... pod każdą władzą czuję się jak kundel. Czemu nie jestem chamem ze sztachetą w ręku? Może ktoś by się ze mną liczył, gdybym rzucił cegłą. A przecież stanowimy sól ziemi. Tej ziemi. Mimo, że nie jesteśmy prymitywną siłą. Dyktaturami zawsze wstrząsają poeci. Wtedy nas potrzebują zrozpaczone masy, które nie widzą dalej niż kawał kiełbasy. Które nie widzą dalej."