cienka wariacja na tematy wzięte z trylogii Romero. tytuł jest w zasadzie mocno mylący, gdyż rzecz tak naprawdę nie jest ściśle remakiem "Day of the Dead" z 1985. trochę mnie dziwi że ktoś taki jak Steve Miner nakręcił tak dalece wtórny i pozbawiony pomysłu obraz, ale każdego widać może dosięgnąć twórcza impotencja. jest tu trochę gore, ale wiele momentów zostało wyraźnie podrasowane komputerowo, co psuje zazwyczaj efekt. fabuła przewidywalna, powiela schematy 1001 zombie movies, które powstały wczesniej. jest tu co prawda pewna innowacja- zakochany zombie - wegetarianin, ale tego typu durne pomysły budzą jedynie niesmak, a nie podziw dla pomysłowości twórców. zbędny, nieciekawy film.