Idiotyzm goni idiotyzm. Po części film jest kopią "Five", ale wprowadza nowy motyw - mutację. Ale niestety nie wyczerpuje tematu. Wielkiego mutanta widać dopiero na koniec, więc raczej nikogo on nie zadowoli (gdyby go było więcej, toby fani kina klasy B mieli uciechę). Mimo, że filmowi brak realizmu "Five" (tu ludzie wyglądają jakby byli na wakacjach, a nie żyli w ekstremalnych warunkach) i jest miejscami kretyński (a do tego przesiąknięty chrześcijańskim pitoleniem), to i tak był dla mnie bardziej przystępny niż dramat Archa Obolera.