... adaptacja powieści Forsytha.
"Szakal", ten w "gwiazdorskiej obsadzie" to skandal i badziewie.
"Dzień szakala" jest jak stare wino.
Z latami nabiera mocy (i wcale nie trąci myszką).
Fox jest obsadzony wręcz genialnie, to samo dotyczy (mniej efektownego) Lonsadele'a.
Film nie sili się na efekciarstwo, ale jest doskonale zrealizowany pod każdym względem.
Lubię i cenię Forsytha, bo jest klasą samą w sobie, a na dodatek umie nagiąć sam siebie do
potrzeb filmu, świetnie współpracując przy powstawaniu scenariusza.
W innej, doskonałej, adaptacji, za jaką uważam "Czwarty protokół", potrafił własnej powieści (!!!!)
amputować prawie 1/4 powieści i zmienić (nieco) sens zakończenia.
Podobnie było z "Psami wojny", gdzie zamienił jakiegoś tam przedstawiciela ruchu oporu na
atrakcyjną Murzynkę i... kobietę dyktatora.
Chapau bas i dla książek i dla filmów!