Film był dobry z tego powodu, że nikt nagle nie " zmartwychwstał" nikt nie posiadał super mocy, nikt się przez przypadek nie uratował jak to jest w większości tego typu filmów: reporterka zginęła, jej ojciec zginął, rodzice tej dziewczyny też zginęli oraz załoga statku kosmicznego- poświęcili się dla ludzkości. To mi się podobało, ponieważ w większości takich filmów zawsze jest happy end, wszyscy nagle są nieśmiertelni, ktoś by został postrzelony 30 razy a i tak by przeżył, a tu jest to przedstawione bardziej realistycznie
Na początku było nieźle. Realizm zaczął chwiać się, gdy FBI niczym mafia próbował zatrzymać podrzędną dziennikarkę. Następnie sam prezydent wyszedł ją przesłuchać, a gdy już dowiedział się, że nic nie wie... uległ po całości. Opary absurdu zaczęły się w kosmosie: brak nieważkości, niezniszczalny statek kosmiczny, czy wbijanie ładunku nuklearnego butem... 5/10 to uczciwa ocena.