Film na podstawie opowiadania Stephena Kinga skądinąd całkiem dobrego do udanych nazwac niestety nie można.Przede wszystkim film jest bardzo nudny,krwawe sceny po prostu nie istnieją a główny antagonista zamiast strachu wywołuje uśmiech politowania.
Po za tym całkowicie zmieniono końcówkę dostosowując ją do hollywoodzkich standardów.
Jedyna w miarę dobra scena to ta z martwym dzieckiem na środku drogi,który w chwili podejścia do niego głównej bohaterki robi głośne buuu.
klasyczny przykład spierdzielenia dobrego opowiadania. Pozostał tylko motyw przewodni. Reszta wywołuje śmiech. Aż żal, że ta produkcja opuściła wytwórnię.
Opowiadanie jest najgorsze z całego tomiku. Twórcy rozwinęli je, sprawili, że głównego bohatera da się polubić, rozwinęli wątek "dzieci" Tego, Który Chodzi Poza Rzędami. Gdyby film kończył się identycznie jak opowiadanie, byłoby to zupełnie chybione (czego dobitnie dowiedli twórcy nowej wersji, którzy zrobili nie tylko to, ale i niemal w 100% wiernie przenieśli opowiadanie na ekran). Fakt, rozwija się powoli, ale dzięki temu mamy najpierw szansę poznać Hioba i jego punkt widzenia i polubić bohaterów, nim trafią do miasteczka, którego atmosfera przygniata widza. Zaczyna się po Hitchcockowsku i dalej film trzyma się tej zasady (co jest dodatkowo atrakcyjne dla tych, którzy film obejrzeli najpierw). Ponadto całość doprawiona jest świętną muzyką, chwilami kojarzącą się nawet z kompozycją Jerry'ego Goldsmitha, stworzoną do filmu "Omen". Świetny jest również montaż równoległy - scena rozgrywająca się na przemian na stacji benzynowej i na polu kukurydzy. Świetną, niezamierzoną sceną była również pierwsza scena w stodole - gdy bohaterowie wchodzą na górę, światło na moment gaśnie (jak mówił reżyser, autor zdjęć był chory i źle ustawił kamery) i otwierają okno, widać pole kukurydzy z daleka i jest to świetna kompozycja (reżyser powiedział, o ile się nie mylę, w Rembrandtowskich barwach).
Co do sceny, o której napisałeś - istotnie, jest jedną z najlepszych. Tyle, że Linda Hamilton grając w tej scenie, nie miała pojęcia, że pod kocem znajduje się prawdziwe dziecko, a nie lalka, jak poinformował ją reżyser (można o tym usłyszec w materiale wspomnieniowym "Żniwa horroru - Dzieci kukurydzy"), dostępnym na wydanym przez Kino Świat DVD.
Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie zmiany i rozwinięcia wyszły filmowi na dobre i powstała w ten sposób jedna z najlepszych adaptacji Kinga.