Nie dajmy się zwodzić i oszukiwać pseudointelektualnym podtekstom - ten film jest po prostu mierny. Takiej oceny nie ma na Filmwebie, a szkoda! Reżyser przez niekończące się półtorej godziny usiłuje przekazać nam jakąś tajemnicę, co do istnienia której sam chyba nie jest do końca przekonany, biedny Benedykt robi dobrą (to znaczy smutną) minę do złej gry, chwilami nawiedza nas jego cierpiąca w samotności żona albo zdziecinniały przyjaciel z ewidentnym syndromem Krzysia zagubionego w Stumilowym Lesie, ale co z tego? Film można porównać do talerza ze szczodrą chochlą sosu, mającego rzekomo skrywać smaczne danie, jednak nasz widelec zgrzyta nieprzyjemnie po wykwintnej porcelanie nie mogąc doszukać się niczego konkretnego. Zamiast tracić czas na projekcję proponuję posłuchać "Childe in time" zespołu Deep Purple, bo jest znacznie lepszy (lepsze?), a poza tym trwa tylko nieco ponad 10 minut.