Nie jestem entuzjastą komedii romantycznych ale uważam, że również i w tym gatunku zdarzają się perełki. Bez wątpienia taką perełką jest właśnie ”Dziennik Bridget Jones” - komedia śmieszna, niebanalna, pełna zaskakujących zwrotów. Film ten osiągnął już status kultowego. Jakoś tak się złożyło, że obejrzałem go dopiero po blisko 9 latach od premiery. Teraz wiem na czym polega jego fenomen. Mimo, że niektóre sytuacje wydają się absurdalne to nie rażą i nie obrażają inteligencji widza. Renée Zellweger idealnie wpasowała się w rolę głównej bohaterki. Niebrzydka, ale nie jakoś szczególnie urodziwa, po prostu sympatyczna. Dziewczyna z krwi i kości ze zwykłymi ludzkimi słabościami. Jej postać sprawia, że film wydaje się taki... prawdziwy. Moja ocena 9/10 bo to najlepsza komedia romantyczna, jaką widziałem.
Zgadzam się, poprawia humor, umila wieczór...oglądałam już czwarty raz wczoraj (oczywiście z odstępami czasowymi) i nadal jestem pod wrażeniem, bo choć znam fabułę i tak przeżywam wszystko z bohaterami.Co ciekawe, dopiero wczoraj naprawdę polubiłam postać Marka, od samego początku.Spojrzałam na niego inaczej, wręcz stał się moim faworytem w rozgrywkach ;)
Ja widziałam pierwszy raz 7 lat od premiery.To też dużo mówi, że film jest uniwersalny i nieuzależniony od swoich czasów ;)
Ja polubiłem go od samego początku. Od momentu kiedy założył sweter z jelonkami. Pomyślałem sobie: Oto gość, który w głębokiem poważaniu ma dyktat mody i konwenansów. Facet, który nie boi się iść pod prąd i wyrażać własne zdanie. Podobało mi się również, że od początku traktował Bridget poważnie. Pozdrawiam serdecznie.