Od momentu gdy usłyszałem o zjawisku Bridget Jones, coś ciągnęło mnie do księgarni i szczerze mówiąc miałem straszną ochotę przeczytać bestseller'owe pamiętniki. Zanim jednak pokonałem swoje wrodzone lenistwo, kilku mądrych ludzi nakręciło film. Problem z głowy - idę do kina. Pokochałem ten film po 2 minutach i zostało mi to do dzisiaj. Dawno nie widziałem tak pogodnego i lekkiego filmu. Wychodząc z kina uśmiechałem się do siebie (i do pięknej brunetki stojącej pod kasą i jedzącej hot-dog'a). Film przypominał mi świetny humor z Ally McBeall - zresztą bohaterki są do siebie bardzo podobne. Rene Zellweger jest absolutnie rewelacyjna i nie wyobrażam sobie by tę postać mogła zagrać jakaś inna aktorka (wyobraźcie sobie np. Jennifer Lopez albo Pamelę Lee Anderson :)).
Za tydzień napiszę może coś bardziej sensownego, bo dziś na gorąco - zbyt dużo emocji.