PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=467539}

Dziennik nimfomanki

Diario de una ninfómana
2008
6,0 45 tys. ocen
6,0 10 1 45403
4,2 5 krytyków
Dziennik nimfomanki
powrót do forum filmu Dziennik nimfomanki

Może się powtarzam ale szukam piosenek z tego filmu.Uważam,że film był dość ciekawy a scen erotycznych nie było aż tak duzo i nie były przesadzone jak np. w "9 songs".Może mało akcji jak niektórzy mówią, ale za to dużo psychologicznego podejścia.Jeżeli ktoś ma listę piosenek z tego filmu to proszę o umieszczenie jej gdzieś albo przesłanie.Z góry jestem wdzięczny.

spiritofart

To prawda, film miał super klimat - mnie naprawdę pochłonął. Ogólnie świetnie się oglądało, bardzo intrygująco opowiedziana historia. Podłączam się do prośby o listę piosenek - muzyka była świetna i chętnie by się jeszcze raz posłuchało...

grubociosany

posłuchać na jo-tubach lub innych:
"Se deja llevar" Antonio Orozco

ocenił(a) film na 2
spiritofart

Na litość boską gdzie ty tu miałaś psychologiczne podejście?!?!?!

p3run

Po pierwsze to miałeś.A po drugie trzeba się trochę zagłębić w treść filmu a nie tylko w sceny erotyczne.Ta kobieta przeżywała prawdziwy koszmar.Była gotowa odejść od nimfomanii dla prawdziwej miłości.Trochę szersze spojrzenie poproszę.Było dużo wątków psychologicznych.

ocenił(a) film na 2
spiritofart

Sorry za aś i eś.
Przytoczę Ci zatem recenzję, która oddaje w pełni to co myślę:

"W jednej z pierwszych scen tego pseudofilmowego kuriozum główna bohaterka wyznaje, że straciła dziewictwo "17 lipca 1993 roku o 2.46 rano". To jednak początek ("czułam tylko wstyd z powodu braku krwi"), bo w seksualnych doświadczeniach Valerie (Fabra) postanowiła się rozwijać. Najpierw sypiała z byle kim, bo seks "pozwalał jej fruwać", każdy orgazm "był cząstką mojego ciała rzuconą w kosmos", a w łóżku z facetem ("nieważne, czy przynosi kwiaty - ważne, czy dobrze pieprzy") mogła do woli "eksperymentować z ciałem". Potem, niespodziewanie, zaczęła mieć z tego powodu wyrzuty sumienia: "Potrzebuję seksu. Widzę faceta i rzucam się na niego, nawet jeśli mnie nie pociąga. Czy nie jestem jak inne kobiety?" - mówi Valerie (tak, tak - ze łzami w oczach oczywiście). No i przychodzi odmiana, przychodzi romantyk z kwiatami i wybornie pełnym kontem, pojawia się myśl o dziecku i małżeństwie, tyle że romantyk okazuje się świrem. A skoro tak, to bunt, powrót do korzeni, praca w burdelu, a na koniec otrzeźwienie. Bo przecież "trzeba korzystać z życia", jak mówi filmowa babcia bohaterki grana przez samą Geraldline Chaplin.

Dlaczego "Dzienniki nimfomanki" są nieznośne? Bo udają kino prowokacyjne, a są tylko rozciągniętym, wymuskanym kiczem klipem w stylu telewizyjnych "różowych serii": seks niemal zawsze (bodaj z jednym wyjątkiem sceny gwałtu) odbywa się w zwolnionym tempie, w tle gra muzyka, a światło pada zawsze na kochanków z tej ładniejszej strony (kochanków pokazywanych oczywiście tak, by nigdy nie pokazać za dużo). Wolne żarty - i to jest ta dzika namiętność, seksualny szał, z którym nie sposób sobie poradzić?

Co gorsza, "Dzieniki " próbują się mądrzyć, więc poza zestawem groteskowo pretensjonalnych dialogów epatują filozoficznymi niemal odkryciami. "Wyjściem dla kobiety bez zawodu jest małżeństwo albo prostytucja" - to jedno z nich. "Nimfomania to wynalazek mężczyzn, żeby kobiety czuły się winne, jeśli złamią reguły" - to drugie. No i oczywiście najważniejsze, powtarzane bez końca - "ciesz się życiem", czego wnuczkę uczy babcia, która - gdyby mogła być młoda raz jeszcze - "pieprzyłaby się, ile wlezie".

Zamiast perwersji - erotyczna bajeczka w wersji soft. Zamiast historii kobiety uzależnionej od seksu - infantylna opowiastka o papierowej bohaterce, która głównie pokazuje swoje plecy i piersi. Nie wiem, co robi w tym wszystkim Geraldine Chaplin, ale i tak radzę omijać film (zrobiony zresztą przez mężczyznę) z daleka." Paweł Felis

To co napisałeś o dramacie, że chciała porzucić sex dla miłości, owszem, zgadza się. Tyle że zawiodła się na jednym facecie. No kurna, straszne. Mało jest facetów na ziemi? Jak się jest uzależnionym od sexu, to trzeba się leczyć. Ona nie chciała. A to że się zakochała nie wyleczając do końca swojej wady nimfomanii jest najlepszym dowodem na płytkość i słabość głównej bohaterki.

ocenił(a) film na 3
p3run

Zgadzam się w zupełności z opisem powyżej. Film epatuje tanią psychologią i banałami z książek dla kur domowych.

Rozbrajające jest w szczególności powtarzane "ciesz się życiem". Film rozpoczyna się od czochrania boberka i na nim się też kończy. Bohaterka nie przechodzi żadnej przemiany. A taką przemianę próbuję się wcisnąć na siłę w ostatnie minuty filmu.

Niewiarygodnie tandetny jest wątek z jej "wymarzonym" mężczyzną. Historia wpada ze skrajności w skrajność - jak dla mnie wyjątkowo karykaturalną.

Poza tym film mimo że film z założenia był dramatem to mnie rozśmieszał swoją quasi głębią. Nie wart do obejrzenia erotyk okraszony iluzją ambitnego kina.