Tylko nie rozumiem dlaczego to ma być takie wartościowe i szlachetne. Przerażająca samotność, ból egzystencji, rozczarowanie ludźmi, bezsilność, fizyczne męczarnie. Jak to ktoś napisał "u Bressona obowiązuje zasada: nic o przyczynach – same skutki". Dlatego nic nie wiemy o podłożu tych wydarzeń i takiej cierpiętniczej postawie księdza. Tak rozumie swoje posłannictwo? Parafianie w Ambricourt szydzą i obrażają go. Bohater nie może zrozumieć tej wrogości. Ja też. Chyba, że wyjaśniają to nauki jego mentora, starszego księdza, że jest za dobry, za słaby, że nie potrafi uczynić ich sobie posłusznymi? Może i tak - większość ludzi szanuje siłę a nie dobroć. Może dlatego część duchownych w relacjach z wiernymi okazuje taką wyższość i tworzą wokół siebie aurę wszystkowiedzących. Dlatego nazywają nas "owieczkami", żeby pokazać naszą małość i głupotę? Szczerze powiedziawszy jestem po seansie zdezorientowana.
Dzisiejszy wyhodowany pracowicie przez owieczki potwór polskiego kk, opanował do perfekcji podporządkowanie i władzę wobec wiernych i niewiernych :)
To przecież NIE jest wzór do naśladowania - wartości i szlachetności ! Mnie wystarczył raz i chętnie jutro powtórzę, bo jest okazja, obejrzeć ten dramatyczny obraz uwikłania - wiary, oddania, odrzucenia i niezrozumienia. -
ksiądz nie cierpi przez wiarę, ksiądz cierpi przez ludzi, ludzie krzywdzą księdza, księdzu wiara służy, dzieki niej zależy mu na losie mieszkańców, troszczy się o nich, wspiera ich, tylko, że mieszkańcy są podli, krzywdzą księdza i siebie nawzajem i o tym jest cały film o młodym księdzu, który chce być dobry dla ludzi, ale nie rozumie tego, że ludzie są podli, stary ksiądz już to wie i stara mu się to wytłumaczyć
młody ksiądz niedoświadczony dostaje pierwszą parafię, myśli, ze ludziom pomoże, tylko, że ludzie nie chcą żeby im pomóc, ludzie chcą być źli
młody ksiądz chciał ludziom pomóc nie przetrwał, stary ksiądz przetrwał bo ludźmi się nie przejmował tylko przypominał młodemu "lepiej zadbaj o swoje zdrowie"