Też tego "fenomenu" nie rozumiem, chyba po to, bo USA ostatnio ekranizuje każdą napotkaną książkę, którą scenarzyści mają pod ręką?
Po pierwsze mylisz pojęcie ekranizacji z adaptacją. Wydarzeniem wiodącym w filmie jest główny wątek książki, wiele pobocznych zostało zmienionych lub usuniętych. Czy do dobrze dla filmu każdy kto go obejrzy i przeczyta książkę Thompsona sam zdecyduje. Według mnie jest to ciekawe urozmaicenie, podczas oglądania adaptacji nie odnosi się wrażenia, jakby się przeglądało kolejne kartki scenariusza. Film jest oryginalny, przykładowo nie nawiązuje po raz enty do produkcji poruszających kwestie żydowskie. W pamięci wielu osób "Dziennik zakrapiany rumem" nie zapisze się najlepiej, jednak jest mała grupa ludzi, która potrzebuje czasami obejrzeć film, w którym jak większość twierdzi nic się nie dzieje. Może w tym tkwi jego urok, ale nie każdy potrafi to dostrzec.
No więc właśnie - NIE ROZUMIESZ .
Nie powinno to dziwić, skoro Twój poziom wrażliwości i obycia kinowego zaznacza się w ocenie 9/10 filmów: "Kosmiczne jaja" i "Robin Hood: Faceci w rajtuzach".
tego typu kometarze, utwierdzają mnie w przekonaniu, że "Dziennik" to kino dla pseudointeligentych buców.
Dlaczego powstał taki film? Hunter S. Thompson sprawdź w google :) jak się nie podoba tego typu kino to zasuwaj na transformersy...
Uwaga spoilery!!!
INTRYGA:
Przyjeżdża facet do Puerto Rico, chce zostać dziennikarzem lokalnej gazety, nie wiadomo po co, nie wiadomo dla czego…
…trochę pije...
…widzi kobietę i zakochuje się od pierwszego wejrzenia...
…dostrzegają go lokalne białe szychy, proponują mu kasę za robienie dobrego PR dla ich ciemnych interesów...
...ale...
…dziewczyna w której się zakochał tańczy z murzynem i to tak denerwuje jej faceta -lokalną szychę, że ten nie chce by bohater robił mu PR, pomimo, że ten jeszcze nie zdążył nic napisać - (koniec wątku polityczno-społecznego)
więc...
…trochę pije….
to nic - przynajmniej zyskał kobietę, która przeprowadza się do niego…
…niestety...
…kobieta po dwóch dniach i jednym seksie znika... (koniec wątku miłosnego)
okazuje się, że zamykają jego gazetę...
więc...
postanawia podburzyć kolegów redaktorów i wydać z nimi ostatni numer gazety korzystając z dostępu do redakcji i maszyn drukarskich...
… i …
…niestety okazuje się, że już wywieźli maszyny i nic z tego nie wychodzi, nawet kasa z walki kogutów nie pomaga...(koniec wątku redakcji)
więc...
…facet odpływa…
KONIEC
AHA, POMINĄŁEM KILKA KLUCZOWYCH DLA FABUŁY SCEN:
- szybka jazda samochodem po wyspie z dziewczyną
- ucieczka przed miejscowymi
- wizja narkotyczna
- kilka "filozoficznych" wywodów po pijanemu
Z filmu dowiadujemy się dużo o Puerto Rico, ustroju i relacjach społecznych tam panujących, bo film ma też wymiar społeczno-polityczny:
- ludzie są niezadowoleni bo manifestują na ulicy – czemu? Nie wiadomo
- miejscowi nie lubią białych – czemu? – możemy się tylko domyślać
- biali Amerykanie rządzą i robią ciemne interesy – np. stawiają na wyspie hotele i mają prywatne plaże które nie wpuszczają miejscowych
Film w artystyczny sposób pokazuje specyficzny alkoholowo-narkotyczno-hedonsityczny klimat Puerto Rico i życia na wyspie, bo film ma tez swój poetycko-dekadencki wymiar, pokazują to sceny:
- w których pije się rum - scen dużo
- w których jeździ się po wyspie po pijanemu - scen 1
- w których bierze się narkotyki i ma się wizję - długi język kolegi - scen 1
- w których opowiada się głupoty po pijanemu
Prawdziwa dekadencja !!!
Reasumując: film niesie niezwykłe bogactwo treści społeczno filozoficznych, ma też wymiar artystyczny… generalnie niezła postmoderna i prawdziwa gra formą.
Na koniec dziękuję Holly i Butli za wytknięcie mojego niedouczenia, nieobycia i ignorancji w dziedzinie sztuki filmowej, zmotywuje mnie to do zwiększenia wysiłku poznawczego, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieła pokroju omawianego tutaj
Zapraszam do dalszego komentowania :D
"…dziewczyna w której się zakochał tańczy z murzynem i to tak denerwuje jej faceta -lokalną szychę,"
Niestety ta scena została w filmie spłycona (nie chodziło tutaj o głupi taniec z innym gościem)
@'- ludzie są niezadowoleni bo manifestują na ulicy – czemu? Nie wiadomo"
Gdybyś oglądał uważnie film to wiedziałbyś, że niezadowoleni manifestowali TYLKO przed redakcją. Na początku nie dowiadujemy się dlaczego protestowali, ale później, gdy główny bohater schodzi do drukarni i ogląda nowe maszyny, dowiaduje się skąd się wzięły protesty.
Gdybyś oglądnął dokładnie ten film nie zadałbyś połowy pytań. Inna sprawa, że takie filmy, które mają konkretne, bardzo specyficzne miejsce akcji (lata 60, III świat), trzeba oglądać z pewnym bagażem wiedzy.
Pozdrawiam.
co z wami ludzie?
Jak widzę komentarze w ten deseń, to zaraz nabieram sympatii do osoby, która niegatywnie wypowiada się na temat danego filmu. Już nie można powiedzieć, że się coś nie podoba? bo jak nie podoba się komuś film, który w moim odczuciu jest dobry, to mój oponent to intelektualne nizyny?
ofiarami są osoby, które piszą "jak Ci się nie podoba to idź obejrzyj na wspólnej albo transformersy"