Zanim zaczniesz oglądać zadaj sobie jedno super ważne pytanie: Czy wiem kto to był Hunter S. Thompson? Jeśli odpowiedź jest negatywna to masz dwa wyjścia. Obejrzeć bo b. lubisz Deppa lub nie oglądać wcale bo z pewnością nie tego szukasz.
A tak co do filmu. Nie zachwycił to fakt. Ale czuć tutaj trochę ten klimat brudu, przepocenia, smrodu cygar i wyziewów alkoholu. Kemp nie jest Drakiem z "Fear and Loathing..." ale to i tak fajna postać. Innymi słowy nie każdemu może film przypaść do gustu. I jest to zrozumiałe.
Dokładnie, ktoś kto myśli, że to komedia z Deppem nie powinien tego oglądać. Osobiście nie znam dogłębnie życiorysu Thompsona, ale to chyba nie na tym polega. Przeczytałam "Lęk i odraza w Las Vegas", po czym obejrzałam film (nie ma w pełni tego smaczku amerykańskiego snu, który został ciekawie przedstawiony w książce, choć podobała mi się ekranizacja). Po książce można już rozszyfrować poglądy autora i sposób postrzegania przez niego świata, często przez pryzmat środków odurzających. Jego humor jest specyficzny i nie każdemu się spodoba. Z resztą nie będę tu teraz o tym pisać, wystarczy wejść na stronę filmu "Las Vegas Parano" żeby poczytać sobie o kłótniach pomiędzy zwolennikami tego pana a jego przeciwnikami.
Z tego, co przeczytałam na jakiejś stronie, Depp i Thompson byli przyjaciółmi (a może dobrymi znajomymi?). Wydaje mi się, że angażując się w projekt "Rum Diary" Depp nie tyle chciał zagrać rolę, co może oddać hołd zmarłemu Hunterowi (?), jeszcze raz przeżyć to, co czuł wcielając się w postać Duke'a. (oczywiście Kemp od niego odbiega, ale też możemy zauważyć powiązanie z klimatem brudu, smrodu, używek itp.)
Pomysł na ten film tłumaczę sobie tak, że Depp miał świadomość o jego niskim polocie (nie oszukujmy się, film nie porywa), ale ze względu na przyjaźń i szacunek do Thompsona zagrał w nim. Na końcu jest napisana dedykacja zmarłemu autorowi.
Film przyznaje nie zachwycił mnie (po LVP), ale były momenty, które mnie rozbawiły i przypomniały o Thompsonie.
Depp był pod wrażeniem "Rum Diary" i jeszcze za życia Thompsona proponował mu ekranizacje/ adaptację książki. Zgadzam się, że film jest ukłonem w stronę twórczości HST.
Co do "Dziennika zakrapianego rumem" mnie osobiście obraz zachwycił i choć mam wrażenie, że niewielu ma podobne odczucia do mnie to cieszę się, że Depp zdecydował się na adaptacje książki.